Rekord konkursu to ponad 40 zgłoszeń. Średnio jest ich około 30. Zgłaszają się zespoły z całej Polski. Jak dowiedziałem się w kuluarach powody zgłoszeń są różne: bo renomowany festiwal, bo zasiada fachowe jury, którego ocena jest miarodajna, bo panuje wspaniała atmosfera, na widowni i w kuluarach. Ważnym elementem są też, całkiem spore, nagrody finansowe. Młodzi nie zarabiają jeszcze na graniu, więc zdziwiłbym się, gdyby nikt tego aspektu nie wymienił. Uff, znaczy się… normalni.
Choć poszczególne edycje festiwalu, zwłaszcza w ostatnich, trudnych czasach, przeżywają wzloty i spadki, o tyle w sferze konkursu nadal poprzeczka stoi wysoko. Zgłoszenia trafiają do Stefana Brachy, który dokonuje pierwszej selekcji i przedstawia później Radzie Programowej swoje kandydatury. Czasami trwają dyskusje nad jednym czy drugim wykonawcą, ale w zasadzie jego propozycje są akceptowane od a do zet.
Ważnym elementem konkursu, który decyduje o jego prestiżu jest grono jurorów. Są to osoby uznane w świecie muzyki tradycyjnej, w folku, w mediach. W tym roku zaproszenie do grona przyjęli: prof. Jerzy Bartmiński (przewodniczący), dr Agata Kusto, Tomasz Janas, Jacek Hałas, Bogdan Bracha. A oceniali oni 14 wykonawców, którymi byli: Alepak z Poznania, Angela Gaber Trio z Sanoka, Cherry Band z Lwowa, Dobroto z Ełku, Folk For Freaks z Krakowa, Kapela Folkowa Styrta z Krasnegostawu, Kipikasza z Lublina, Krzikopa z Chorzowa, Laboratorium Pieśni z Sopotu, Lesja z Goleniowa, Malerosa z Rybnika, Pozytyv z Bielska Podlaskiego, Sutari oraz Tam czyli Tu z Warszawy.
Śląsk przepadł
Po raz pierwszy miałem okazję śledzić konkurs mikołajkowej "Sceny Otwartej" na żywo. Formuła, jak formuła - wychodzą zespoły, jeden po drugim, mają swoje 15 minut, kogoś się zauważa, kogoś nie (werdykt jury możecie przeczytać tutaj). Na pewno w tym roku nie dało się nie zauważyć Sutari. Żeńskie trio, na co dzień tworzące w Warszawie, oczarowało wszystkich - autentycznością, zaangażowaniem, pomysłem i przede wszystkim profesjonalizmem wykonania. Jak powiedziała mi w rozmowie Katarzyna Kapela - wiedzą, że grają trudną muzykę, i bardzo zaskakuje ich to, i cieszy, że ludzie chcą takiej muzyki słuchać. Jak się okazuje nie tylko chcą ale i gorąco oklaskują i nagradzają (nagrody na Nowej Tradycji i Mikołajkach Folkowych). Zaskoczył mnie w ogóle wysoki poziom zespołów. Jury miało naprawdę - co podkreślał Bogdan Bracha (dyrektor artystyczny festiwalu) - twardy orzech do zgryzienia. Jak dla mnie, werdykt jak najbardziej trafiony, choć moim faworytem do drugiego miejsca był zespół Angela Gaber Trio z Sanoka, ale ponieważ różnica punktowa była ponoć niewielka, a gusta nie podlegają ocenie..., to i Angeli i Lesji gratuluję sukcesu. Alepak (Poznań) i Dobroto (Ełk) - to niemal folkowe orkiestry kameralne, zwróciły moją uwagę zwłaszcza świetnymiwokalnymi aranżacjami. Myślę, że z powodzeniem mogą występować już nie tylko w konkursach.
Moją uwagę zwróciło też warszawskie trio Tam czyli Tu. Długim, orientalnym w brzmieniu utworem wciągnęli mnie niemal w medytację. Poza tym niesamowitą ekspresją ruchu scenicznego przykuła uwagę (i mój obiektyw) Alina Jurczyszyn, liderka grupy Laboratorium Pieśni z Sopotu (studia w Akademii Praktyk Teatralnych "Gardzienice" dały o sobie znać), brzmieniem ludowych bandur lwowski Cherry Band czy wreszcie całym występem Kapela Styrta - młodzi ludzie, bardzo zabawowi, choć repertuar powiedziałbym "coverowy", ale własna interpretacja się pojawiła. Zaintrygowało mnie też, reprezentujące Lublin, rockowe, żeńskie trio - Kipikasza. Trzy dziewczyny, grające na perkusji, gitarze basowej i gitarze elektrycznej wzięły na warsztat m.in. pieśńi polskie. Dużo pracy jeszcze przed nimi ale potencjał jest, oby go nie zmarnowały.
Zastanawiałem się co w konkursie robili krakowiacy z Folk For Freaks. Muzycy to bowiem doświadczeni, z niejednego nurtu na co dzień czerpią inspiracje, z niejednym zespołem grali, a tu wyszli, zagrali i zniknęli. Grają zawodowo, ale zupełnie bez klimatu to wypadło.
Oczywiście, jako lokalny patriota, trzymałem kciuki za Ślązaków. O ile na występ pierwszych ziomali - Malerosy z Rybnika - niestety nie udało się zdążyć (występowali jako pierwsi), o tyle ostatnich, Krzikopę z Chorzowa wysłuchałem już w całości. Grupa łączy folklor śląski z nowoczesnymi instrumentami (jak np. intrygujący "monotrum"), wykorzystuje też elektronikę, całość aranżując w bitowo-rockowym stylu. Ciekawie to zabrzmiało, zwłaszcza głos wokalistki - Dominiki Skoczylas w utworze "Dolina“ - słyszę go do tej pory. Niestety, folklor śląski w obu wykonaniach się nie przebił, ale wszystko przed nami, ważne, że kolejne grupy po niego sięgają.
Małgosia powróciła
Finał dnia konkursowego to koncert Megitza Quartet. Byłem bardzo ciekaw ich występu na żywo, bo głośno się o niej zrobiło ostatnio. Małgosia prywatnie okazała się bardzo, bardzo sympatyczną osobą, muzycznie bardzo różnorodną. Przekonała mnie utworami inspirowanymi kulturą krain karpackich, wykonywanymi gwarą góralską czy w innych językach słowiańskich. Energia, żar, charyzma na scenie, ale i umiejętne budowanie nastroju zadumy czy nostalgii. Wprowadzała widzów w każdy utwór, sprawnie kierowała zespołem, który słychać było, że jeszcze się dociera (zmiana składu miała miejsce kilka tygodni wczesniej). Jak dla mnie Megitza jest bardziej przekonująca, gdy gra i śpiewa właśnie "po nasymu", zupełnie nie pasowały mi utwory śpiewane po angielsku. Na tle pozostałych były jakieś oderwane od klimatu... Ciekaw jestem bardzo najnowszej płyty kolędowej, nagranej z Renatą Przemyk jako gościem.
Hulańce do rana
Koniec dnia to koncert Poszukiwaczy Zaginionego Rulonu - laureatów Grand Prix ostatniej edycji festiwalu "Nowa Tradycja". Koncert, ale właściwie zabawa. Spora część publiczności słuchała go bowiem w ruchu, wywijając na parkiecie mazurki, oberki, kujawiaki, jak długo się dało. I o to przecież chodziło.
22 Mikołajki Folkowe - Scena Otwarta, 7.12.2012, Chatka Żaka, Lublin
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia