"Wieczory Folkowe" wymyśliłem, gdy jeszcze pracowałem w bytomskim Młodzieżowym Domu Kultury nr 1, w 2004 roku. Placówka żyła wtedy m.in. muzyką morza, szantami, przygarniała z otwartymi rękami wszystkich, którzy tym rodzajem folku się pasjonowali. W MDKu działały wtedy aż trzy grupy wykonujące szanty i piosenkę żeglarską, a były to Segars, Passat i dzięcieca Wesoła Załoga (dziś Happy Crew). To tu m.in., podczas pierwszych prób miałem okazję posłuchać rodzącego się wtedy, jednego z najciekawszych projektów sceny szantowo-celtyckiej, projektu Ryczące-Shannon.
MDK żył szantami, niestety mało kto w Bytomiu, poza t.zw. "środowiskiem", o tym wiedział. Dlatego narodziły się "Wieczory Folkowe", i dlatego na pierwszych 13 edycjach pojawiali się wykonawcy z nurtu muzyki marynistycznej, byli nawet szantymeni z zagranicy (francuski Nordet i holenderski Square Riggers). Historię cyklu możecie poznać tutaj.
Gdy tylko powstała Fundacja Folk24 (w 2012 roku), już pod jej szyldem reaktywowaliśmy koncerty i planowaliśmy by rozszerzyć formułę i zasięg cyklu.
W tym roku po raz pierwszy "Wieczory Folkowe" trafiły do jednej z najbardziej klimatycznych sal na Śląsku, do Opery Śląskiej. W ramach 15 koncertu z cyklu wystąpił też po raz pierwszy wykonawca spoza nurtu marynistycznego, nie byle kto, bo zespół Vołosi. I nie był to wybór przypadkowy.
Od dawna robiliśmy podchody, by do tego koncertu doszło. Po pierwsze dlatego, że Vołosi mają w składzie dwóch rodowitych bytomian: braci Krzysztofa i Stanisława Lasoniów. Po drugie, sala Opery, to najbardziej odpowiednia sala w Bytomiu dla ich muzyki, która wymyka się ramom, szufladkom i definicjom, bo inspiruje się zarówno muzyką klasyczną, jak i tradycyjną, bo łączy w sobie światy dawne i współczesne, bo jest muzyką instrumentalną, graną na kwintet smyczkowy. Nie ma lepszego miejsca na takie granie.
Mojemu pomysłowi z radością przyklasnęli Vołosi oraz Opera. Największym problemem, jak się okazało, było ustalenie odpowiadającego wszystkim terminu. Tym szczęśliwym dniem okazał się 6 lutego b.r.
Jak się okazało koncert był strzałem w dziesiątkę. Jan, Krzysztof, Staszek, Zbyszek i Robert, niesieni chyba tą atmosferą, dopingowani rodzinami i liczną grupą przyjaciół, która zasiadła na sali, dali z siebie naprawdę wszystko. Zrobił się niesamowity klimat, i tak jak wielu tego dnia, muszę powiedzieć, że panowie zagrali najlepszy koncert, jaki w ich wykonaniu ostatnio słyszałem. Cztery bisy, "standing ovation" i zerwana struna (co do tego ostatniego, jak powiedziała pani z obsługi sceny, nie zdarzyło się to tu od nastu lat) to miód nie tylko na dusze muzyków, ale i organizatora. Wszyscy podkreślali, że zespół o wiele, wiele lepiej wypada na żywo, co nie znaczy, że płyty nie warto mieć. Spora kolejka przy naszym stoisku po koncercie, świadczyła, że płyty nadal są w cenie. Szkoda tylko, że nakład ostatniej pt. "Nomadism" się wyczerpał i dodruk do Bytomia nie zdążył dotrzeć.
Osobiście żałuję jeszcze jednej rzeczy, że Vołosi nie zdecydowali się na występ bez nagłośnienia, bardzo byłem ciekaw jakby to wypadło, bo na próbie, bez prądu, brzmieli doskonale.
A playlista tego wieczoru wyglądała tak:
- Zmierzch
- Ruben
- Tsavkisi
- Downhill
- Pełzacz
- Szara godzina
- Walc Stanisławów
- Spin
- Baja
- Sigut Techno
- Smutna Dolina
- Galop
- Nomadism
- Polka ostateczna
- Oddech
- Pełnia
Mam nadzieję, że etno i folk w Operze gościć będzie częściej, a z tego miejsca, w imieniu Fundacji Folk24 chciałem podziękować zespołowi Vołosi za przyjęcie zaproszenia, działowi marketingu Opery, z paniami Beatą Szwedą i Olą Krych za zaangażowanie i ogromne wsparcie, dyrektorowi Opery, panu Tadeuszowi Serafinowi i całemu zespołowi obsługi za gościnę, Życiu Bytomskiemu za wsparcie medialne i "Bufetowi" za jakże ważny impuls.
XV Wieczór Folkowy - Vołosi, 6.02.2016, Bytom
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia