Zima oraz początek wiosny upłynął mi między innymi wśród szeroko rozumianych dźwięków kozackich i słowiańskich oraz celtyckich. Zaczęło się to wszystko dużo wcześniej, od spotkania z lwowską formacją Joryj Kłoc, najpierw w plenerach Czeremchy, potem w Warszawie, a zbiegło także z potwierdzeniem informacji o nowej płycie Werchowyny. Niedługo potem ze swej skrzynki pocztowej wyjąłem kolejny album dobrego znajomego z Irlandii - Brendana Monaghana, otrzymałem też debiutancki album folkmetalowego Leśnego Licha. Elementy tej folkowej układanki złożyły się w ten sposób w logiczną, choć nie oczywistą na pierwszy rzut oka i ucha całość.
Tym razem po męsku
Werchowyna to niekwestionowana legenda naszej rodzimej sceny folkowej, której koncerty w Auli Głównej Politechniki Warszawskiej od lat de facto rozpoczynają folkowy rok koncertowy. I gdy wydawało się, że zespół, którego repertuar bazuje przede wszystkim na tradycyjnych pieśniach z wschodnich krain Europy nie może już niczym specjalnym zaskoczyć, okazało się, że Werchowyna zbiera się do nagrania płyty w 100% męskim składzie!
Od poprzedniego studyjnego krążka grupy minęła już praktycznie dekada, tym bardziej informacja, która pojawiła się już w 2014 roku, zelektryzowała fanów grupy. Nagrania trwały około roku - i warto było poczekać! Krążek "Męskie Głosy" to przemyślany zbiór pieśni kozackich z różnych części wschodniej Słowiańszczyzny, od szczedriwek i pieśni wojskowych, po liryczne pieśni miłosne i pieśni religijne, ale nie tylko. Na krążku znalazła się także piosenka "Na Horodi", którą "najstarsi Górale" pamiętają jeszcze z początków istnienia zespołu. A Werchowyna to nie jest zespół stricte odtwórczy, to także i przede wszystkim grupa, która na bazie wieloletnich doświadczeń tworzy własne brzmienia dawnych pieśni oraz dobiera je tak, by we współczesnym świecie nie zatraciły swojego przekazu. Tak było tutaj z "Ne wysoko", której treść skupia się na problemach emigracji. Oprócz tego jeszcze dwie inne pieśni odnoszące się do najnowszej historii znalazły się na płycie. A są to "Pływe Kacza", która wykonywana była przez Tercję Pikandryjską podczas pogrzebów ofiar kijowskiego marca 2014. Druga to doskonale znana "Zoriuszka", ale z odwróceniem ról, czyli pierwotnie śpiewana przez same kobiety tu zabrzmiała tylko męskimi głosami.
Zakręceni
Lwowska formacja Joryj Kłoc po zdobyciu serc polskiej publiczności folkowej i tchnieniu w ludowe pieśni ukraińskie pazura drapieżności rodem z wczesnego Żywiołaka oraz szczypty humoru wydała płytę "Korba". Słowo to w obu językach, polskim i ukraińskim znaczy to samo - korbę. Także tę, którą obraca lirnik w czasie gry. Na krążku pojawia się wiele motywów wschodniosłowiańskiego folku (m.in. "Jatrań", "Kołomyjky", "Żymto", "Lon"), łącznie z legendami i dawnymi wierzeniami ("Dyw-Łado", "Wołohy", "Kupajliczko", "Dowbusz"). Ukłon w stronę polskiej publiczności to znany m.in. z polskiego folkloru oraz twórczości Orkiestry pw. Św. Mikołaja folkowy szlagier "Oj, siadaj, siadaj":
Pozasłowiański motyw na płycie to "Soul Cake", utwór zaczerpnięty z Wysp Brytyjskich, który jest obecnie wykonywany tam jako kolęda. I tym sposobem, płynnie przechodzimy do kolejnej płyty.
"Today is a Good Day" Brendana Monaghana.
To na wskroś "songwriterskie" klimaty, do jakich irlandzki bard i kompozytor zdążył już przyzwyczaić fanów. Niemniej nowy krążek przynosi z sobą muzykę, którą można by określić jako normalną w "ciekawych czasach". Płyta to fuzja wyspiarskiego folku, miejskiego grania irlandzkiego, odrobiny nieprzesłodzonego popu oraz balladowego rock’n’rolla. Te nagrane w Belfaście dźwięki, mimo swej melancholii, dalekie są jednak od smutku. To po prostu pozytywny przekaz o tym, że warto cieszyć się prostymi przyjemnościami, załatwionymi codziennymi sprawami.
Ciekawostką jest, że każdy z kawałków to dźwiękowy obraz tego, co w tygodniu dzieje się na najbliższym skrzyżowaniu. Tej nuty dobrze się słucha także na słuchawkach na mieście podczas jazdy na rowerze, czy biegania, czy po prostu w trakcie zwykłego przemieszczania się z miejsca na miejsce. To takie trochę "A Hard Day’s Night" śpiewane w ubiegłym wieku przez Beatlesów, a dziś przypomniane przez Brendana w realiach drugiej dekady XXI wieku. Słowem - ta płyta jest po prostu normalna!
Po zmianach
I tak samo jak Brendan miło zaskoczyło mnie Leśne Licho, które po około 9 latach wydało pierwszy oficjalny krążek. Spore zmiany w składzie grupy, które w tym czasie nastąpiły, nie ujęły niczego z charakterystycznie melodyjnego brzmienia zespołu. To dalej jest wyważona fuzja heavymetalu i thrashu ze "złotych czasów" wczesnej Metalliki, "Dorosłych Dzieci" Turbo czy operowo-gotykowych brzmień Nightwish z Tarją Turunen. To folkmetal inspirujący się fantasy i szeroko rozumianym podejściu do Słowian i Celtów, okraszony klawiszowym brzmieniem. Do znanych wcześniej z koncertów oraz niedostępnej już w wersji CD archiwalnej demówki przearanżowanych utworów "Pani Jeziora", "Topielica" czy "Pieśń Starego Lasu", doszło kilka zupełnie nowych. Te, które od razu rzuciły mi się w ucho jako nowości to "Zabić Trola" oraz zabawne "Leśne Dicho", będące skrzyżowaniem folk/gothic z discopolo.
Do tego czuć tu pewnego rodzaju nawiązanie do czasów, gdy w Polskim Radio sporo ludzi spragnionych fuzji folku i metalu słuchało, zarywając noce, audycji "Mocne Nocne", w której nad ranem miała miejsce "strefa odpałowa", kontynuowana następnie przez kilka lat w internetowym radio RadioWid. Chodziło o różnego rodzaju wybuchowe połączenia metalowo-dyskotekowe, które od czasu do czasu, dla żartu, nagrywają różne, mniej lub bardziej znane kapele. Leśne Licho w "Leśnym Dichu" oddały kwintesencję tego klimatu!
Wszyskie te cztery krążki, choć będące różnymi stronami świata folku, mają w sobie "to coś", co je i wyróżnia, i łączy. Tym czymś jest pasjonackie podejście do muzyki folkowej. I to na tych krążkach słychać.
Werchowyna "Męskie Głosy", Wydawnictwo Konador, 2015
Joryj Kłoc "Korba", Nasz Format/Niwroku & FDR Music, 2015
Brendan Monaghan "Today is a Good Day", Brambus Records, 2016
Leśne Licho "Pieśń Starego Lasu", Leśne Licho, 2016