Na dwa koncerty przybyła do Polski grupa Balkan Beat Box. W miniony, piątkowy wieczór niesamowicie żywiołowo zagrali w Krakowie, dla studenckiej publiczności. Relacje, które dotarły do nas od czytelników, nie pozostawiały wątpliwości. Było energetycznie, było tanecznie, było imprezowo.
Dzień później panowie zagrali w stołecznej Proximie. Balkan Beat Box w stolicy wspierały supporty. Sam koncert gwiazdy rozpoczął się czterema utworami w stylistyce klubowo-klezmerskiej. Potem przewaga brzmień stricte etno-klubowych zamieniły koncert w dyskotekę. Balkan Beat Boxy złapali wspólne fale z publicznością, co nie zmienia faktu, że Bałkanów jako takich było w tym niewiele - raczej dub i reggae z silnym, rytmicznym, dyskotekowym rytmem. Od czasu do czasu wkraczały dęciaki grane na żywo oraz bałkańskie zaśpiewy puszczane w tle z playbacku.
"Gdzie te Bałkany w tym" - zapytałem spotkanego na koncercie Janka Trojanowskiego z formacji Sharena, która inspiruje się bałkańskimi nutami. "Rytmy" - usłyszałem w odpowiedzi - "Był jeden kawałek na siedem, poza tym faktycznie niewiele tych Bałkanów". Miałem te same odczucia. Tymczasem Balkan Beat Box przeszedł w reggae-rock. Wokalista ściągnął koszulkę i zaraz potem BBB wibrowali w coraz to bardziej klubowych dźwiękach, które niewiele już miały wspólnego z etno jako takim... Niemniej pod sceną wrzało. Wokalista w przerwie między kawałkami dużo gadał o polityce i rewolucji, co raczej odniosło niewielki skutek, jako, że ludzie przyszli przede wszystkim potańczyć a nie walczyć z systemem - a część parkietu i tak już przebywała w swoistym błogostanie.
Końcówka tego koncertu to szczypta jakże teraz modnego dubstepu. I bisy, które były znacznie lepsze niż główna część koncertu, ponieważ zawierały elementy folkowe, udanie wplecione w klubowe bity. Szkoda, że całego gigu tak nie zagrali... Z punktu widzenia imprezowicza klubowego - wydarzenie znakomite, z punktu widzenia fana etno z wyżej podniesioną poprzeczką - rozczarowanie. I takie też słyszałem opinie po koncercie - od uwielbienia po mocne rozczarowania. Nie ukrywam, że trochę zaskoczyła mnie publiczność. Odniosłem wrażenie, że tych, którzy podobnie jak ja poszukiwaliby w tej muzyce inspiracji etnicznych i czegoś więcej niż tylko rytmu do tańca była jednak mniejszość... Ciekawe jak było w Krakowie?
Jedno trzeba BBB przyznać - kontakt z publicznością mieli znakomity i są dobrymi muzykami. Rozkręcili niezłą, taneczną imprezę - dodając do tego polityczno-społeczny przekaz, na który chyba mało kto zwrócił uwagę. Ich bałkańskie korzenie (dziadkowie z Bałkanów) nie były jednak wyczuwalne w ich muzyce, przez co dla mnie nazwa zespołu nie jest adekwatna do tego, co usłyszałem.