Stołeczne Palladium (niegdyś kino, dziś elegancki klub muzyczny) przeżyło naprawdę "najazd" (w dobrym tego słowa znaczeniu) fanów folku i etno. Dawno na koncercie folkowym nie było aż tak licznej publiczności, co niezmiernie ucieszyło nie tylko organizatorów. Faktem jest, że Transetnika włożyła gigantyczną pracę w promocję wydarzenia - i to była dobra robota. Frekwencja dopisała, koncert znakomity!
Na samym początku publiczność rozgrzewali Pablopavo z Praczasem. Rozkręcali klubowo-etniczne rytmy, wspierane bardzo intensywnie i na żywo przez akordeonistę Balkan Sevdah Akustik, Radka Polakowskiego. Dużo basu, rytmiczne pulsy, beatbox kontra subtelne dźwięki akordeonu i szczypta dubstepu, rozgrzały publikę przed występem Kapeli. Tym bardziej, że w końcówce tego seta do akcji (zgodnie z planem) włączyli się panowie z Airtist, dając próbkę tego, co czekało nas pod sam koniec Etno-Ugoru...
Kapela Ze Wsi Warszawa zawitała na "stare śmieci" po około rocznej nieobecności. Tym bardziej miło było ich zobaczyć i usłyszeć w nowym brzmieniu. Światła, pogłosy, dźwięki z płyty "Nord" - to początek akcji "Wsioków":
- "Czy jesteście gotowi na hardkory z obory, dźwięki grane z ręki - retorycznie pytał publiczność herszt, Maciek Szajkowski. Niedługo po rozpoczęciu seta złośliwy chochlik zwany "nieprzewidzianym elementem chaosu" dodał swoje trzy grosze i mostek w cymbałach Magdy wydobywszy z siebie gromkie "buuuum" zaprzestał działalności scenicznej (sic!). Kapela zagrała kujawiaka i kontynuowała set. Mimo braku cymbałów znakomicie dali radę!
"Nord" przeplatał się z "Wiosną Ludu", pełna moc, żywioł, czad - tak można by w prostych, żołnierskich słowach, określić dźwięki wydobywające się w wypełnionej po brzegi publicznością sali Palladium. Po krótkiej przerwie nastał czas na clou wieczoru - koncert Mercedes Peón.
Magia! Mercedes grając solo (tzn. z towarzyszeniem różnych elektronicznych przetworników dźwięków, sampli oraz żywej perkusji, dud i klarnetu) od pierwszych taktów wprowadziła w niesamowity świat Galicji. Od pieśni tradycyjnych, ujętych we współczesnej, elektronicznej aranżacji, po protest songi i przejmujące, wykrzyczane melorecytacje okraszone energetycznym brzmieniem perkusyjnym. Mercedes dyskretnie, ale skutecznie sięgnęła do najbardziej rdzennej, archaicznej części ludzkiej duszy i umysłu (nie wyrzekając się nowinek technicznych), wprowadzając publiczność w niesamowity nastrój. Był to majstersztyk bez uchybień - z pełną odpowiedzialnością za słowo mogę napisać, że była to czołówka wydarzeń folkowo-etnicznych w tym roku! A końcówka seta - to wspólnie rozpalony ogień polsko-galicyjski, gdzie wspólnie z KZWW wykonała najpierw naszą pieśń, a potem tę z Galicji... Szał, tupot nóg, gromkie brawa - i bisy!
W tej sytuacji węgiersko-niemiecki kolektyw Airtist zapodał akustyczne etno-techno w ramach swoistego afterparty. Drumla, didgeridoo - i przede wszystkim znakomity beatbox (chylę czoła!). To był pewnego rodzaju sceniczny minimal, lecz idealny do tańca. Jako, że było już późno i sala nie była już wypełniona tak szczelnie jak podczas KzWW i Mercedes, było nieco miejsca do swobodnego pląsania w rytm bitów podawanych przez drumlę i beatbox a zgrabnie spinanych przez didgeridoo. W pewnym momencie w kuluarach pojawił się Pan Duże Pe i po chwili byli już wspólnie na scenie, wprowadzając elementy hip-hopu i raggatonu...
Etno-Ugór był niewątpliwie nową jakością w historii stołecznych koncertów folkowych. Tu nie było granic między muzyką, nie było granic między stylami - a jednocześnie nie było misz-maszu tylko bardzo dobrze dopracowany "drajw" z elementami profesjonalnie zaplanowanej improwizacji.
Wielki ukłon dla wszystkich wykonawców wieczoru i pomysłodawcy - Stowarzyszenia Transetnika. Miło, że Miasto Stołeczne wsparło finansowo tę cenną inicjatywę - czuję się usatysfakcjonowany także jako obywatel i podatnik!
Dziękujemy Darkowi Anaszko z etno.serpent.pl z udostępnienie zdjęć. Więcej zdjęć z tego koncertu możecie obejrzeć tutaj
"Etno-Ugór", 10.11.2012, klub Palladium, Warszawa
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia.