Kiedyś w folkletterze zapytałem Czytelników, czy mogą polecić coś ciekawego muzycznie z półwyspu Appenińskiego. Padło kilka propozycji, m.in. pieśni z Sycylii czy więziennych, ponoć zabronionych w Italii. Przejrzałem kilka propozycji, ale nic jakoś mi szczególnie w ucho, ani w oko nie wpadło.
Dopiero na festiwalu w USA, gdzie występowało duo AsquAria, w składzie Michela Musolino i Vincenzo Castellana, miałem okazję po raz pierwszy zetknąć się na żywo z muzyką Italii. To co ta dwójka potafiła zrobić tylko na głos i instrumenty perkusyjne, głównie bębny obręczowe, zrobiło na mnie (i nie tylko) ogromne wrażenie. Oczarowali widzów bez reszty, mimo skromnych środków wyrazu. Potrafili grać nastrojem lub porwać do szalonej zabawy. Bariera językowa nie przeszkadzała w chłonięciu opowieści czy ruszeniu w tany.
Nic więc dziwnego, że gdy w programie 2 edycji Festiwalu Muzyki Świata "Ogrody Dźwięków" w Katowicach znaleźli się włoscy artyści, postanowiłem tego wydarzenia nie opuścić.
W tym roku zmieniło się miejsce festiwalu, z plenerowych podcieni Centrum Kultury na kameralną salę kinoteatru Rialto (znanego już fanom folku i world-music z kilku ciekawych koncertów). Skromniejszy był też program - dwa dni, po dwa zespoły. Pierwszego dnia, który miałem okazję śledzić, wystąpiły polska Daga Dana oraz Canzoniere Grecanico Salentino.
Połowa koncertu DagaDany kompletnie nie w klimacie. Idea ciekawa, przypomnienie nieznanego poety Janusza Różewicza (nie Tadeusza, nie Stanisława!), ale z festiwalem muzyki świata nijak mi to nie współgrało. Czułem się jak na koncercie poezji śpiewanej, a nie prezentacji mieszanki kultur świata. Druga część, choć już pojawiło się kilka inspiracji ukraińskimi utworami ludowymi, choć publiczność ruszyła w tany pod koniec setu, też jakoś mnie nie porwała.
Od początku mam z tym zespołem pewien problem. Świat mediów się zachwyca ich muzyką, trafił się nawet Fryderyk w kategorii folk/world music, a ja wciąż szukam tego etno czy folku w ich muzyce i wciąż mi mało, zwłaszcza na katowickim koncercie. Ich propozycja do mnie nie trafia. Więcej tu elektroniki, jazzu, piosenki, niż etniczności, czy ludowości. Doceniam kunszt muzyczny, zwłaszcza sekcji Mikołaj Pospieszalski/Frank Parker - to był najmocniejszy jak dla mnie punkt zespołu (pięknie pojazzowali w Rialcie), lubię głos Dany Vynnytskiej (kiedy śpiewa swoje, nie siląc się na jakąś artystyczną interpretację), otwartość Dagi Gregorowicz. Ale jako całość… jednak nie takie world-music mnie kręci. Oczywiście brawa się należały, bo dali z siebie wszystko, a koncert miał mocne strony, widzowie nawet wyklaskali bis, a wielu kupowało płyty i prosiło po koncercie o autografy, ale jak dla mnie - nie ten festiwal.
Przerwa trochę ostudziła atmosferę. Włosi musieli jakby od nowa ją budować, co chyba wcale im nie przeszkadzało. Mieli na to, jak się okazało, swoje sposoby.
Canzoniere Grecanico Salentino to bardzo zasłużona dla lokalnej tradycji grupa. Działa od 1975 r., a założył ją Rina Durante, który później przekazał zespół synowi - Mauro. W ten oto sposób w zespole gra już drugie pokolenie muzyków, a grupa stała się najdłużej działającą w tym nurcie w całych Włoszech. Na koncie mają 17 płyt, wiele koncertów na całym świecie, w tym na tak renomowanych festiwalach jak: WOMAD, WOMEX, South by Southwes w USA czy Montreal Jazz Festival. Zdobyli też szereg nagród, w tym, w 2010 r. tytuł Best Italian World Music Band.
Pochodzą z południa Włoch - dokładnie z Półwyspu Salentyńskiego, gdzie ostatnio odżyła tradycja tańca pizzica - żywiołowej odmiany tańca zwanego tarantellą, który - według lokalnych wierzeń - miał moc wyleczenia skutków ugryzienia przez tarantulę, ale jednocześnie wprowadzał w taneczny, wielogodzinny trans.
I tak było właśnie w Katowicach. Usłyszeliśmy lokalne pieśni miłosne, śpiewane wzruszająco m.in. przez Marię Mazzotta (piękny, sugestywny głos), jak i utwory taneczne.
Pizzica jest naprawdę transowa. Nie da się spokojnie tego słuchać. Sam w pewnym momencie złapałem się na tym, że noga stukała do rytmu i reszta mnie bujała się, kiwała, reagowała spontanicznie. Krzesło poszło na bok. Część sali już na początku koncertu wstała z miejsc, kilkanaście osób pod sceną, wirowało w nieprzerwanym tańcu - jak się okazało później, jedną z tancerek była Ewa Karasińska-Gajo, śpiewaczka Werchowyny, która zafascynowana jest kulturą Włoch, uczy się tamtejszych tańców i nie przegapia okazji by zatańczyć je do muzyki na żywo.
W połowie koncertu muzycy - zwłaszcza lider Mauro Durante - złapali kontakt z publicznością, wyciągając co bardziej zasiedziałych z krzeseł, by już do końca spektaklu (bo to nie był tylko zwykły koncert) nie pozwolić im spocząć.
Nic dziwnego, Canzoniere Grecanico Salentino to wspaniali muzycy, którzy na dodatek grają na ciekawych instrumentach. Włosi zaprezentowali na scenie, poza słynnymi bębnami obręczowymi, tamburellą, także włoską odmianę dud. Oprócz tego były skrzypce, akordeon diatoniczny, bouzuki, gitara i… głosy. Jestem fanem śpiewu od dawna, a to co wyśpiewali goście z Salento, to był miód na moje uszy. Piękna barwa, brzmienie i ciekawe aranżacje głosów dopełniały całości. Porwali salę całkowicie. Długo nie chciano ich puścić ze sceny. A ja długo jeszcze po tym przedstawieniu przeżywałem włoską muzykę.
Grupa wystąpiła w składzie: Mauro Durante (śpiew, skrzypce, bębny obręczowe), Emanuele Licci (bouzuki, gitara klasyczna, śpiew), Maria Mazzotta (śpiew), Silvia Perrone (taniec), Giulio Bianco (harmonijka, zampogna - włoskie dudy), Massimiliano Morabito (akordeon diatoniczny), Giancarlo Paglialunga (tamburello, śpiew).
Drugiego dnia było podobno jeszcze bardziej żywiołowo (niestety nie dane mi było). Rozpoczęła Kapela ze Wsi Warszawa, podgrzewając jak to oni, atmosferę, a Antonio Castrignanò - jeden z liderów wskrzeszania tradycji Salento, współgospodarz jednego z największych festiwali tarantelli "La Notte della Tarranta", dokończył dzieła, praktycznie nie pozwalając widzom na chwilę wytchnienia.
Kolejna edycja Festiwalu "Ogrody Dźwięków" za nami. Skromna, ale mimo to bardzo energetyczna, niosąca pozytywne przesłanie i zapowiedź ciekawszego programu w przyszłym roku - czego organizatorom i sobie życzę, bo potencjał imprezy widzę duży.
Festiwal Muzyki Świata "Ogrody Dźwięków", 27-28.06.2014, Katowice
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia.