Trzeci dzień festiwalu rozpoczął koncert mistrzów warsztatów. Jest to, odbywający się co roku, pokaz stworzonego ad hoc programu artystycznego. Wydarzenie jest niezwykłe i unikatowe, z uwagi na fakt, że prawdopodobieństwo, że ci sami muzycy spotkają się ponownie w dokładnie takim samym składzie osobowym jest niewielkie. W tym roku warsztaty poprowadzili: Charlotte Qamaniq, Kathleen Merritt (Kanada, gardłowy śpiew innuicki), Carmelo Salemi (Sycylia, flet pasterski), John Joe Kelly (Irlandia, bodhrán), Sofien Zaïdi (Dżerba, śpiew arabski i bendir), Kemara Kennedy i Laurence Kershaw (Nowa Zelandia, maoryski taniec haka). Podczas specjalnego koncertu mistrzom towarzyszyli: dyrektor artystyczny festiwalu - Maria Pomianowska (suka biłgorajska) oraz zaproszeni goście: Dima Gorelik (gitara), Paweł Betlej (flet), Bartłomiej Pałyga (śpiew gardłowy, bęben obręczowy) i inni.
Popisy solowe (John Joe Kelly), w duecie (Charlotte Qamaniq, Kathleen Merritt) czy w trio (Carmelo Salemi, Sofien Zaïdi, Dima Gorelik) były bardzo kameralne, prezentowały poszczególnych artystów i wykonywane przez nich style oraz instrumenty muzyczne (gra na irlandzkim bębnie, gardłowy śpiew innuicki i styl gry na pasterskim flecie friscalett), co było niezwykle ciekawe i miłe dla ucha. W drugiej części koncertu wszyscy muzycy zagrali razem, a wielka orkiestra mistrzów warsztatów wraz z zaprzyjaźnionymi muzykami miała w swoim składzie takie instrumenty jak: suka biłgorajska, akordeon, darabouka, lutnia ud, bodhrán, flety, saksofon, gitara oraz głosy. Pomimo tak niezwykłego składu osobowego, bogatego instrumentarium i wielkich możliwośći stylistycznych, zaprezentowane utwory sprawiały wrażenie nie do końca przemyślanych i nieco chaotycznych. Oczywiście na przygotowanie repertuaru, jak zawsze w tego typu sytuacjach, nie było wiele czasu... Okazuje się, że w ciągu kilku dni trudno jest znaleźć wspólną formułę mogącą spajać muzykę z różnych, często izolowanych wysp świata. Z całego koncertu mistrzów pozytywne wrażenie zrobił na mnie utwór, w którym artyści zmiksowali polską melodię ludową i śpiew suficki. Wspaniale wypadł tu duet wokalny Maria Pomianowska i Sofien Zaïdi, który w tym utworze śpiewał z wielką emfazą. Także "Rondo a la Krakowiak" Fryderyka Chopina zaprezentowane wraz z maoryskim tańcem haka wypadło interesująco. Poczułam tu prawdziwe skrzyżowanie kultur.
Nowoczesna tradycja
Po przerwie wystąpił zespół Lindigo, wykonujący tradycyjną muzykę maloya. Maloya, jest obok sega jednym z dwóch charakterystycznych gatunków muzycznych wyspy Reunion. Pieśni wykonywane są responsorialnie (dialog solisty z chórem), a ich jedynym akompaniamentem jest perkusyjna polirytmia wykonywana przez różnego rodzaju bębny (piké, djembe, kayamb czy konga) i idiofony (grzechotki, tarki, etc.).
Dawniej ich tematyka odwoływała się do kultu przodków, z czasem stały się one głosem protestu przeciwko niewolnictwu. Obecnie są wykonywane podczas prawie wszystkich ważniejszych wydarzeń (kulturowych, społecznych, politycznych), a maloya jest elementem lokalnej tożsamości. Już drugi dzień z rzędu festiwalowa publiczność miała okazję posłuchać tego gatunku muzycznego. Poprzedniego dnia zaprezentował go Daniel Waro. Dzięki temu zrodziła się idealna okazja do porównań.
Jakże różne były te dwa koncerty! Daniel Waro zaczarował publiczność swoją osobowością sceniczną, doskonale dobranym programem, wprawiającymi w trans utworami. Mógł on sobie pozwolić na zaśpiewanie a cappella utworu napisanego dla swojej żony, nie tracąc przy tym ani energii, ani zainteresowania publiczności. Z kolei Lindigo momentami brzmiało dość... dyskotekowo. Artyści postawili na mocny beat i zawrotne tempo, a tradycyjna responsorialność czasami była traktowana dość swobodnie, okraszona dodatkowo rytmami samby. Z krzeseł podniosły publiczność okrzyki w stylu: "stand up and clap your hands" i konferansjerka, której nie powstydziłaby się gwiazda muzyki pop.
Pokazało to znaczące różnice pokoleniowe między Waro i Lindigo, widoczne nie tylko w stylu gry, lecz także w sposobie nawiązywania kontaktu z publicznością. Podczas rozmów w kuluarach zdania były podzielone, jedni opowiadali się za energią płynącą z piękna samej tradycji, inni za siłą wynikającą z pożenienia tradycji ze współczesnością. Niewątpliwie jest to wielką zaletą programu Skrzyżowania Kultur, że zawiera prezentacje różnych interpretacji tradycji. Dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie od tego, czy ma bardziej purystyczne czy nowoczesne podejście w myśleniu o tradycji muzycznej.
9 Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur, 27.09.2013, Warszawa
Portal Folk24.pl jest patronem medialnym wydarzenia