Urokliwe preludium zaserwowała publice "Niepokornych" krakowska grupa Vladimirska. Retro-cyrkowa formacja zaprezentowała i nowe utwory, i nowego saksofonistę, a także coś zapowiedziała, a mianowicie mającą ukazać się w maju płytę "Night Trains" (więcej na ten temat już wkrótce). Twórczość zespołu, w której słychać echa inspiracji kompozycjami Nino Roty to muzyczna historia stopniowo wprowadzająca widzów w starodawny świat. Żal było rozstawać się z Vladimirską po krótkim, tylko półgodzinnym koncercie. To tak jakby nie móc przejechać "nocnym pociągiem" bajkowej trasy do końca.
Kolejny bohater wieczoru - Bethel zaczął od razu z wysokiego poziomu energetycznego, co natychmiast pobudziło publiczność do oddania się najbardziej słonecznemu rytmowi świata. Zupełnie odmienny charakter imprezy, jaki zapanował podczas występu wrocławskiej grupy to zarówno efekt trójkolorowej stylistyki jak i scenicznej osobowości Grzegorza Wlaźlaka - jednego z bardziej żywiołowych frontmanów reggae, jakich dane mi było w życiu zobaczyć. Mimo, iż wiele składów inspirujących się jamajskimi brzmieniami żąda od publiki i siebie "więcej ognia", dopiero Bethel stał się dla mnie prawdziwym płonącym Babilonem.
I wreszcie Village Kollektiv, wielce oczekiwany tego wieczoru skład, po raz kolejny diametralnie odmienił nastrój imprezy. Tym razem w "Żaczku" zapanowały elektroniczne i tradycyjne brzmienia z różnych stron świata, które ani na moment nie pozwoliły odetchnąć niepokornej publiczności. Przeplatające się energetyzujące i hipnotyzujące utwory z obydwu albumów zespołu - zarówno aranżowane pieśni tradycyjne jak i kompozycje grupy - podane były wśród ogromnego bogactwa brzmień: od pięknych kobiecych głosów, poprzez fantastyczny śpiew gardłowy do partii sekcji dętej, znakomicie równoważącej tradycyjne melodie.
Szczęśliwie, set zespołów zaaranżowany w ramach kwietniowych "Niepokornych" zaspokoił tym razem nie tylko potrzeby żądnych alternatywnych brzmień słuchaczy, ale także tych, których sercom bliskie są etniczne inspiracje. "Żaczek" co prawda, nie pękał w szwach, ale, że przyroda próżni nie lubi, wszelkie luki w przestrzeni wypełniła niezwykła atmosfera podróży cyrkową trupą przez Polskę, Bałkany, Jamajkę...