W tym roku po raz pierwszy laureatów konkursu Folkowego Fonogramu Roku oraz Fonogramu Źródeł poznaliśmy dopiero w trakcie festiwalu. Troszeczkę inaczej został też ułożony program imprezy i po raz pierwszy od wielu lat niedzielny wieczór nie zamykała gwiazda z zagranicy. Odświeżona została również strona festiwalowa, na której każdego dnia pojawiały się reportaże, filmy oraz bieżące wiadomości. W roku 200. rocznicy urodzin Oskara Kolberga rywalizowano o specjalną nagrodę za twórcze interpretacje utworów zaczerpniętych z dzieła wielkiego folklorysty. Pierwszy raz odbył się też plebiscyt na Folkowy Fonogram Dwójki, wybierany przez słuchaczy tej stacji. Dla nas festiwal również był szczególny, bo po raz pierwszy pojawiliśmy się tam ze stoiskiem i Magazynem Folk24. Każdego dnia można było z nami porozmawiać, nie tylko na muzyczne tematy, w tak zwanym „fojerze”.
Pierwszy dzień imprezy upłynął na spotkaniu z muzyką źródeł - koncert inauguracyjny poświęcono nutom z różnych części Mazowsza, czyli regionu, od którego Oskar Kolberg rozpoczynał swoje badania. Gwiazdą pierwszej części tego wieczoru była śpiewaczka i gawędziarka, o niesamowitej wiedzy i swadzie, Maria Bienias z Wólki Koryckiej, której widzowie nie chcieli wypuścić ze sceny. Było też miejsce na muzykę instrumentalną w wykonaniu Józefa Dzierżka ze wsi Sierzchowy, Dobrzeliniaków z Żychlina i Kapelę Antoniego Cicheckiego z Grądek. Koncert, podobnie jak w poprzednich latach, prowadzony był przez dziennikarzy RCKL, Annę Szewczuk-Czech i Kubę Borysiaka. Co ciekawe, na widowni nie było takich tłumów jak np. dwa lata temu, gdy prezentowano muzykę z Kurpiów. Jak widać, nigdy nie wiadomo, które regiony przyciągną uwagę słuchaczy.
Po przerwie na scenie pojawił się pierwszy gość zagraniczny - Çiğdem Aslan z zespołem. To młoda wokalistka reprezentująca Turcję, z pochodzenia Kurdyjka urodzona w Stambule, ale posiadająca już znaczący dorobek sceniczny. Współpracowała z uznanymi zespołami grającymi muzykę klezmerską i bałkańską - m.in. z She’Koyokh Klezmer Ensemble oraz polskim muzykiem, Raphaelem Rogińskim przy projekcie "Nefesh". W zeszłym roku wydała pierwszą solową płytę "Mortissa", z której część utworów usłyszeliśmy podczas koncertu.
Lekkie piosenki, raz bardziej wesołe, raz bardziej smutne i rzewne przywodziły na myśl przedwojenne tanga bukaresztańskie, choć oczywiście były tu utwory z kręgu kultury greckiej i nurtu zwanego rebetiko. To gatunek, który powstał w latach 20. XX wieku, gdy w wyniku wojny grecko-tureckiej i nastałych później przesiedleń ludności, do Grecji trafiło mnóstwo uchodźców z terenów Azji Mniejszej. Osoby te nie miały pracy i źródeł utrzymania, spędzały czas w tawernach i kawiarniach i niekiedy zaczynały tworzyć własną muzykę. Dlatego w rebetiko słychać folklor miejski, klimat "szemranych" przedmieść oraz zarówno greckie motywy (z lądu i wysp) oraz nuty z Azji Mniejszej.
Zespół zagrał wspaniale - moją uwagę przyciągnął Nikos Baimpas na kanunie (instrument z Bliskiego Wschodu, brzmieniowo zbliżony do cytry). To był bardzo dobry, energetyczny, a miejscami liryczny koncert, a Çiğdem oprócz wokalu urzekała swoją skromnością i wdziękiem. Jeden z utworów artystka zadedykowała ofiarom niedawnej katastrofy górniczej w Turcji.
Piątek i sobota to dni pełne konkursowych zmagań młodych zespołów folkowych. Nie będę opisywała szczegółowo występu każdego wykonawcy - ograniczę się tylko do ogólnych wrażeń i wniosków, jako osoba, która śledzi ten konkurs od 2001 roku. Po pierwsze poziom był bardzo wysoki - widać, że wszyscy wykonawcy mieli za sobą już pewne obycie sceniczne. Tu naszła mnie kolejny raz refleksja, że "Nowa Tradycja" to nie jest dziś festiwal dla amatorów ani debiutantów, którzy zaczynają swoją muzyczną drogę, co w pewien sposób jest zaprzeczeniem idei tego konkursu... Po drugie, propozycje młodych grup były oryginalne i twórcze, oscylowały między różnymi gatunkami muzycznymi. Był i punk-folk, było etno i jazz z bluesem, były elementy muzyki klasycznej, pieśni tradycyjne, i elektronika, był folk-rock z mocniejszym uderzeniem i tzw. muzyka autorska.
Ucieszył mnie fakt, że nie było tzw. "czarnej owcy", czyli zespołu totalnie nietrafionego, którego występ połowa słuchaczy - prawdziwych fanów folku - przeczekiwała "we fojerze", jak to czasami bywało. Wśród konkursowiczów zauważyłam też wzrost zainteresowania elektroniką i nowoczesnymi przetwornikami dźwięku (laptopy, loopery, syntezatory). W zeszłych latach już się to zdarzało, ale nie aż na taką skalę - w tym roku aż trzech wykonawców (w tym i zdobywcy Grand Prix, zespół Trzy Dni Później) postanowiło w awangardowy sposób połączyć tradycję z nowoczesnością, a jury to doceniło.
W piątek, drugiego dnia festiwalu wręczono też po raz drugi nagrody Muzyka Źródeł dla artystów kultywujących wiejskie tradycje muzyczne i szczególnie zasłużonych dla programu drugiego Polskiego Radia. Otrzymała je śpiewaczka Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej oraz leciwy już skrzypek z łęczyckiego, Tadeusz Kubiak. Dobrze, że wykonawcy mogli choć przez chwilę zaprezentować się przed publicznością. Następnie wręczono nagrody w konkursie Fonogram Źródeł. Potem wystąpiła kapela Biała Muzyka z Trzciany, której nagrania znalazły się na nagrodzonej płycie "Festiwal żywej muzyki na strun dwanaście i trzy smyki 2013". Z mini recitalem wystąpił również Maciej Filipczuk - wyróżniony nagrodą specjalną za rekonstrukcję gry Kazimierza Meto, zawartej na płycie "Mazurek vulgaris". W drugiej części wieczoru usłyszeliśmy koncert laureata Grand Prix NT 2013, Karoliny Cichej i Barta Pałygi. Była to podróż przez dawne, wielokulturowe Podlasie i krążek "Wieloma językami". Nowością w tym programie była obecność w niektórych utworach tancerki flamenco.
Sobota to kolejny wieczór z zagranicznymi gośćmi – do studia PR przybyli mistrzowie z Iranu i Turcji: Kayhan Kalhor - wirtuoz perskiej liry zwanej kamāncha, kamānche, oraz Erdal Erzincan - wirtuoz baglamy (saz), lutni długoszyjkowej. Artyści dali niezwykły popis gry. Koncert właściwie składał się z jednego utworu, pełnego improwizacji. Mistyczny klimat Wschodu potęgowały dywany, rozłożone na scenie. Duet ten został pożegnany wieloma owacjami na stojąco, ale artyści nie wystąpili na bis.
Niedziela to jak zwykle najbardziej uroczysty dzień festiwalu, cieszący się największą frekwencją. Tak było i teraz. W pierwszej części wieczoru wręczono nagrody laureatom konkursu, którzy później wystąpili przed publicznością. Więcej informacji o zwycięzcach można przeczytać tutaj. Wręczono również nagrodę publiczności - Burzę Braw, która przypadła zespołowi Dzikie Jabłka. Należy nadmienić, że w tym roku walka była bardzo wyrównana i bardzo podobną ilość głosów zdobyły również grupy Hańba! (II miejsce) i Neoklez (III miejsce), ale ostatecznie szala zwycięstwa jednym głosem (sic!) przechyliła się na korzyść Dzikich Jabłek. Dawno nie było tak zaciętej rywalizacji o głosy, a raczej serca słuchaczy.
Druga część wieczoru należała do zwycięzców Folkowego Fonogramu Roku - braci Oleś i Jorgosa Skoliasa, autorów albumu "Sefardix". Wręczono też nagrody za kolejne miejsca w konkursie, które otrzymali: Janusz Prusinowski Trio za "Po kolana w niebie" i Bubliczki za krążek "Trubalkan". Jednakże tylko laureat głównej nagrody wystąpił z koncertem.
Jorgos Skolias i bracia Oleś to artyści już uznani, z dużym dorobkiem na scenie etno i jazzowej, nic dziwnego, że zaczarowali widownię - była to muzyka na najwyższym poziomie, momentami bardzo awangardowa. Projekt powstał trzy lata temu na zamówienie dyrektora festiwalu Nowa Muzyka Żydowska. Ideą przedsięwzięcia była nie tyle rekonstrukcja muzyki sefardyjskich Żydów, których duża diaspora żyła przed II wojną światową w Salonikach - tylko współczesna, twórcza interpretacja dawnych melodii i opowiadanie o nich swoim własnym językiem. Teksty zaśpiewane były po grecku, towarzyszyło im niewielkie instrumentarium - kontrabas (Marcin Oleś) i perkusja (Bartłomiej Oleś). Skolias jest fenomenalnym wokalistą, studiującym archaiczne techniki śpiewu i operuje głosem jak paroma instrumentami. To połączenie dało niesamowity efekt - słuchając tria, miałam bardzo wyraźne, wręcz fizyczne wrażenie, że otwiera mi się jakaś nowa przestrzeń percepcji i odbioru nie tylko muzyki, ale i otaczających mnie dźwięków.
Podsumowując, 17. Nowa Tradycja przyniosła ze sobą powiew świeżości oraz nadzieję, że w polskim folku nie jest tak źle i że wśród młodych grup powstaje dużo ciekawych projektów. Jeżeli ktoś nie był obecny - zachęcam do obejrzenia filmów z występu laureatów oraz całych koncertów (w tym i gości), które są dostępne na stronie organizatora. Niestety, nadal odczuwalne są braki klubu festiwalowego, gdzie można by usiąść, porozmawiać z artystami, a i posłuchać folkowego jam session. W przyszłym roku festiwal osiągnie pełnoletność - ciekawe, co nam przyniosą, te nadchodzące, 18. urodziny!
XVII Festiwal Folkowy Polskiego Radia "Nowa Tradycja", 15-18.05.2014, Warszawa
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia.