Tak jak w ubiegłych latach większość koncertów jubileuszowych, 20 Festiwalu "Mikołajki Folkowe" można było śledzić w internecie, m.in. piątkowe zmagania konkursowe i koncerty litewskiej Bandy Dzeta oraz słowackiej… Bandy. Sobotnie koncerty łotewskiego, mediewalnego Auļi, cymbalarskich Węgrów - Cimbaliband i gospodarzy, Orkiestry św. Mikołaja czy wreszcie niedzielne, folk-metalowe grania białoruskiego Litvintroll i czeskiego, folk-punkowego Pipes and Pints.
Życie pozwoliło mi na wizytę w Chatce Żaka jedynie w sobotę i nocą z soboty na niedzielę. Łotysze przenieśli się razem z publicznością w dawne wieki i podobnie jak kilka lat temu na "Skrzyżowaniu Kultur" nie pozostawili cienia wątpliwości, kto u Bałtów reprezentuje szczyt potęgi medieval folku. Węgrzy nie pozostali dłużni - i choć spotkałem się ze skrajnie różniącymi się ocenami ich występu, wiadomo było, że obojętnym nie pozostawili nikogo. Orkiestra św. Mikołaja również sprostała wyzwaniu postawionemu przez oba poprzednie zespoły. Materiał karpacki oraz brzmienia już znane z najnowszego koncertowego krążka, wypadły świeżo i doprawdy porywająco.
Niemniej w tegorocznym bogactwie wydarzeń szczególnie jedno przyciągnęło moją uwagę, i nie ukrywam, że to właśnie ta wisienka na torcie była moim głównym, muzycznym celem wizyty na tegorocznych Mikołajkach. Jakby w cieniu wydarzeń festiwalowych odbywał się sobotni, a właściwie to już niedzielny "Folk Nocą". Jego gwiazdą była rumuńska grupa Trei Parale, po raz pierwszy koncertująca w naszym kraju. Szkoda, że organizatorzy nie przewidzieli transmisji i tego koncertu, gdyż wart był szerszej prezentacji (w RadioWidzie fragmenty usłyszymy po Nowym Roku). Już po pierwszych kawałkach można było również zadać pytanie, dlaczego rumuńskie "Trzy Grosze" (tak się tłumaczy ich nazwę) nie wystąpili na scenie głównej. Mediewalny kwartet, rodem z Bukaresztu, zabrał nocną, tą najwierniejszą publiczność w świat XIX wiecznej Dacji i Mołdawii. To nie był znany u nas doskonale medieval folk oparty na tak zwanym "celcie" czy klimatach jakie parę godzin wcześniej grali Łotysze. To była przepiękna fuzja muzyki dawnej z nutą orientu. Jak stwierdził jeden z muzyków, grający na kobzie i fletach, to takie właściwe i zupełnie różne od dzisiejszego (co podkreślił znacząco) manele, wręcz dziewiętnastowieczna manea, która łączyła brzmienie Karpat z brzmieniem Turcji i Iranu. Oprócz tego grupa popłynęła w stronę Grecji a nawet wzgórz Golan… Muzyka Trei Parale mogła kojarzyć się z naszym Kwartetem Jorgi tudzież z Mosaic - perfekcyjne proporcje między Bukaresztem a Istambułem. Wielkie, wielkie brawa!
Trei Parale, "Folk Nocą" - 20. "Mikołajki Folkowe", 11/12.12.2010, Art Studio, Lublin