Chodzi o 15-lecie działalności artystycznej Tomasza Kowalczyka, w środowisku zwanego "Bretomkiem", o którym z pewnością można już mówić "człowiek instytucja", oraz 20 lecie działalności kulturalnej poznańskiego Domu Bretanii. Ponieważ tak jak zaćmienie słońca nad Polską tak te wydarzenia to zjawisko szczególne, nie można było ich opuścić. Zwłaszcza, że była to dobra okazja do lepszego poznania się, jak i do potańczenia.
Jubileuszowy Fest-Noz, bo to był główny punkt programu oficjalnie otworzyli dyrektor Domu Bretanii Elżbieta Sokołowska oraz przyjaciele placówki, która od dwudziestu lat prowadzi swoją działalność w zabytkowej kamienicy przy Starym Rynku. Zasług tej Instytucji nie da się przecenić, to i życzeń, i pochwał, i gratulacji było sporo.
A później wieczór opanowali już muzycy i tancerze. Oczywiście uwagę skierowali wszyscy na drugiego jubilata czyli Bretomka. Były wspomnienia, były zdjęcia. Jak się to wszystko zaczęło możecie poczytać w wywiadzie, którego onegdaj nam udzielił.
Naszą uwagę skupili wykonawcy, którzy specjalnie na tą wyjątkową okazję pojawili się w klubie Blue Note (z tyłu CK Zamek) w kilku ciekawych składach. Rozpoczął młody, ale już obyty ze sceną zespół z Poznania, Balzinga, w składzie: Adam Sznabel - dudy irlandzkie, Artur Frydrych - gitara, bouzouki i Krzysztof Rogulski - akordeon, flet poprzeczny. Ten ostatni wraz z Martą Tomczak organizują od jakiegoś czasu w Poznaniu Balfolki (rozmowę z nimi możecie przeczytać tutaj). Niestety nie mógł dotrzeć na koncert grający na bodhranie, cajonie i perkusjonaliach Patryk Hołoga, ale w tańcu to jakoś nie przeszkadzało i zaproszeni goście tłumnie ruszyli na parkiet.
Jako drugi wykonawca na scenie zjawiło się duo Grygier/Biela. Przyznam, że miałem okazję po raz pierwszy usłyszeć Ewelinę i Tomka (znanych z Danaru, który ostatnio wrócił na scenę) w tym zestawieniu. Muzyka skoczna, muzyka taneczna. Tancerze nadal pozostawali na parkiecie.
Sporą niespodzianką, jak podkreślało wielu, była reaktywacja specjalnie na ten wieczór, legendarnej już dla polskiej sceny celtyckiej grupy Breizh. Ta formacja, na początku lat 90, była jedną z dwóch grup grających w Polsce muzykę bretońską (dostępna w sieci jest jeszcze kaseta "An Dro" - to takie małe pudełeczko z taśmą w środku, które się wkłada do magnetofonu i to gra jak mp3player). W Blue Note pojawili się w składzie: Piotr Lasko - biniou, whistle; Ewa Wojtyńska-Kiczorowska - skrzypce; Grzegorz Górski - gitara; Szymon Miśniak - bębny różnego rodzaju. Dołączył do nich Michał Żak (kiedyś Bal Kuzest - to ta druga bretońska, dziś Janusz Prusinowski Trio). Piotr Lasko, który go wywołał, opowiedział jak to poznali się w pociągu, w drodze na mityczny już festiwal w Dowspudzie i jak wtedy wspólne granie sprawiało im wielką frajdę.
Takich historii, wspomnień było tego wieczoru o wiele więcej. Głównie wspominał Tomek, ale i inni dokładali swoje opowieści. Tancerze oczywiście tańczyli dalej. Jak się okazało Michał i Piotr nie grali ze sobą od co najmniej siedmiu lat. Obaj poszli w różne strony, Michał w tradycyjną muzykę polską, Piotr w tradycyjny folk morski (grupa North Wind) - nic dziwnego, że okazji do spotkań za wiele nie ma. Ale obaj panowie postanowili to tego wieczoru nadrobić, zeszli ze sceny, ustawili się na środku sali i w towarzystwie bębnów Szymona pobretonili spontanicznie do tańca. Ogień poszedł. Co robili tancerze, (w tym nasz redaktor techniczny Wojtek) dodawać nie muszę.
Tomek Kowalczyk, dla którego przecież m.in. to wszystko - podsumował to krótko: "tak się kiedyś grało“. Od Piotra Lasko dowiedziałem się później jeszcze, że to dzięki rodzicom Marcina Szyszkowskiego, którzy udostępniali im na próby "słynny strych" (cokolwiek to znaczy), mieli w tamtych czasach gdzie grać, ćwiczyć. Bez tego wiele by się nie wydarzyło. Ot, taki drobiazg wydawałoby się, a tyle zmienił.
Po nich ponownie na scenie pojawił się Tomek Biela, tym razem z zespołem Gwerenn. Zgrali także bez Patryka Hołogi za to z gościnnym udziałem akordeonisty Jakuba Osmańskiego, który dołączył do Julii Sielickiej - flet poprzeczny, Andrzeja Kowalskiego - gitara basowa i Tomka. Znów popłynęła bretońska muzyka (i nie tylko).
Na końcu pojawił się i wspomniany wcześniej Marcin Szyszkowski. Z żoną Kasią, Witkiem Kulczyckim (znani z Duanu), Sebastianem Złotowiczem i Jankiem Kłoczko zaprezentował się w zupełnie nowej odsłonie - kolejnej niespodziance na ten wieczór, chyba największej. Był to specjalnie na tą okazję zmontowany projekt Funky Space - czyli muzyka bretońska w nowoczesnym stylu, wsparta elektroniką, beatami i saksofonem, na którym grał… Witek. Elektroniką bawił się i zapodawał beaty Sebastian, a basował Janek. Marcin zapodawał gitarowe riffy a Kasia skrzypcowe "tunsy". Popłynęła energia, podbita mocnym pulsem. Aplauz publiczności mówił sam za siebie. Zapytany o dalsze losy tego składu, Witek Kulczycki, odpowiedział, że "może jeszcze gdzieś, kiedyś zagramy". Jeśli tak, a będziecie mieli okazję - polecam.
Wieczór zamienił się w noc, na scenie i przed pojawiali się kolejni wykonawcy a tancerze… nie będę się powtarzał. Niektórzy byli niezniszczalni.
Trzeba tu oddać hołd Tomkowi, który wychował sobie liczne grono uczniów. Niektórzy poszli w jego ślady i uczą tańca, inni po prostu zjawiają się na potańcówkach, balfolkach, fest-nozach, ceili itp. W klubie Blue Note reprezentowana była niemal cała Polska, od zachodu po wschód, od południa po północ. A jubilat wodził oczywiście wśród nich prym. Nie byłoby to możliwe bez takiej placówki jak Dom Bretanii i ludzi w niej zaangażowanych.
Oficjalnie impreza zakończyła się ok. 1:00, były życzenia, prezenty dla Bretomka. Potem jeszcze do ok. 3:30 część osób tańczyła przy płytach lub stworzonym ad hoc trio Tomasz Biela-Krzysiek Rogulski-Dorota Habasińska. Świtać zaczynało, gdy jako ostatni z kolegą redaktorem opuszczaliśmy Blue Note. Niestety Tanner’s był już zamknięty na głucho. Czas było zatem wracać do domu.
20 lat Domu Bretanii, 15 lat działalności Tomka Kowalczyka, 18.05.2013, Blue Note, Poznań
Portal Folk24.pl był patronem medialnym wydarzenia