W ramach uznanego już "Etno Jazz Festival", transylwańska ekipa przybyła po raz kolejny do Wrocławia. Panowie grali już w Polsce wielokrotnie ale do tej pory zawsze zdołali mi "umknąć"... Tym razem stwierdziłem, że nie odpuszczę i w sobotni wieczór (18 lutego) grzecznie czekałem pod sceną Sali Gotyckiej Starego Klasztoru na rozpoczęcie koncertu, delikatnie bujając się w rytmy dęciakowo-bitowe, puszczane przez DJkę. Tuż przed koncertem złapałem lidera grupy, Nicolae Galana.
- "Salut Vilcin, vom vorbi după concert!" (Porozmawiamy po koncercie) - odkrzyknął mi, zabiegany przed występem, gdy ogarniał ostatnie szczegóły gigu. Bo w przeciwieństwie do wielu uznanych już brassów z Bałkanów, Fanfare Transilvania nie ma profesjonalnej agencji, menedżera, wydawcy - wszystko ogarniają sami.
Transylwańscy Cyganie pojawili się na scenie około 20:20 i rozpoczął się show! Pierwszy set był przeplataniem się dynamicznych kawałków instrumentalnych ze standardami orkiestrowej bałkańskiej nuty. Nie zabrakło "Trans Balkan", jednego z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce hitów grupy, "White Roses", "Malagamba", "Sarba", "Dansul lui Baltag" czy "Biau Romano". Widownia, mimo nienajlepszej akustyki sali, szybko doszła w tańcu do wrzenia, a lider zachęcał ją jeszcze do wspólnego śpiewania refrenów tam, gdzie była taka możliwość, oraz do rozkręcania tańców korowodowych. Po godzinie muzycy zeszli na krótką przerwę, a na scenę ponownie wkroczyła DJka z turbo-elektroakustycznym secikiem, utrzymując podkręconą temperaturę sali!
Druga część koncertu to było istne szaleństwo hitów, od tych znanych w Polsce, głównie z twórczości Bregovicia (w tym instrumentalno-transylwańska wersja "Kałasznikowa", zagrana po swojemu) po klasyki typu "Amintiri frumoase", "Mamma Mia!!!" i romski evergreen "Caje sukarije" (też we własnej wersji, z transylwańskim sznytem). Pod sam koniec, kilka bonusowych, akustycznych kawałków, Fanfara Transilvania zeszła ze sceny i zagrała wśród publiczności, tak jak to się robi na bałkańskich weselach. Lider zastosował też stary, cygański patent z naklejonym na czoło banknotem (podobnie robili m.in. panowie z Mahala Rai Banda na koncertach w Polsce) i zachęcał do ruszenia z nimi w korowód. Chwilę później byli już piętro niżej, w sali klubu i tam wykonali ostatni bis!
Brzmienie Fanfara Transilvania, w rzeczy samej różni się od tego znanego z południa Rumunii oraz z koncertów orkiestr Bregovicia. Ardeal w brassach jest szybszy, bardziej "wyostrzony". Rytmy, choć podobne do południowych, bazują tu jednak w większości na folklorze północy Rumunii, który Fanfara Transylvania wyssała z mlekiem matki - o tym zresztą mówi Nicolae w wywiadzie.
Po koncertach muzycy dostępni byli dla fanów a mnie udało się, już na spokojnie, uciąć przyjacielską pogawędkę z liderem grupy.
"Ethno Jazz Festival": Fanfara Transilvania, 18.02.2017, Wrocław