Tego dnia ważną częścią programu "Potańcówki Trzech Kultur" była kwesta na WOŚP, w tym także licytacje płyt i pamiątek związanych z folkiem. Przybyłem jednak przede wszystkim dla muzyki i samej imprezy, a ta przypominała stare, dobre czasy początków, przeszłej już do historii, "Muzyki w Muzeum". Tańce polskie, irlandzkie i bretońskie przyciągnęły całkiem sporą publiczność mimo wyjazdowych Trzech Króli i niespecjalnie udanej pogody. Nie było bariery między muzykami a publicznością.
Na początek zabrzmiała nuta polska za sprawą Janusza Prusinowskiego i jego Trio oraz nowopowstałej, na gruzach Dautenis, grupy Stela. Następnie celtyckie brzmienia we współcześniejszym nieco, ale jak najbardziej tanecznym wydaniu grała nowa, choć złożona z folkowych wyjadaczy, w tym naszej redakcyjnej koleżanki Eweliny Grygier, formacja 4 Non Brets. Nie da się tu opisywać kawałka po kawałku, po prostu była to neo-ludowa (prawie w centrum wielkiego miasta) potańcówka do muzyki na żywo, zagranej od serca. I to była największa siła tej zabawy, że i ci, którzy przyszli wiedzieli po co, i ci którzy grali wiedzieli dla kogo. Większość ludzi znała się z innych tego typu zabaw, z koncertów folkowych lub z internetu. Była to doskonała okazja do odejścia na chwilę od monitora i spotkania się w "realu".
Tego wieczoru powróciła też, po prawie dwóch latach niebytu, warszawska grupa Rimead. Zagrali tak, jakby tej przerwy w działalności w ogóle nie było. Na koniec zabrzmiał nowy projekt muzyków grupy Shannon nazwany po prostu "Shannon Unplugged". Jak sama nazwa wskazuje jest to powrót do akustycznego grania i to nie tylko kawałków własnych ale także aranżacji tych, które Shannoni lubią prywatnie. Co ciekawe muzycy Shannon Unplugged sformowali się w grudniu 2010 a już zdążyli zagrać ponad 10 koncertów w całej Polsce.
"Potańcówka Trzech Kultur" była czymś zdecydowanie odświeżającym, imprezą co prawda niszową -ale zorganizowaną w idealnym momencie żeby wyjść z folkiem do ludzi, niekoniecznie na co dzień z nim związanych. WOŚP przyciąga tłumy a frekwencja w MCKiS tego dnia była naprawdę wysoce zadowalająca, podobnie jak ilość osób wirujących na parkiecie do folkowych rytmów. Bardzo dobre było też zestawienie kapel z pozornie różnych bajek ale grających w tym samym celu - tradycyjnie i do tańca. Do zabawy. To nie był koncert ze ściśle określoną liczbą zagranych utworów, wymuszonym, programowym bisem czy podziałem na publiczność na krzesełkach i zespół na scenie. To była zabawa wzorowana na tym co było kiedyś - z tą różnicą, że w wielkim mieście i z szerszym repertuarem. Idealne proporcje między tradycją a współczesnością. Dobrze się też stało, że zabawa miała miejsce w nieźle usytuowanym miejscu z dobrą akustyką a nie post-magazynie w post-industrialnej części miasta.
"Potańcówka Trzech Kultur", 08.01.2011, MCKiS, Warszawa
czy ktoś ma może fotki Rimead z tego koncertu, bardzo byśmy prosili o udostępnienie
z góry dzięki