O sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach mówi się, że jest jednym z najnowocześniejszych tego typu budynków w Europie. Cieszy zatem fakt, że to właśnie tam odbyła się inaugurująca targi gala.
Jak sam Alex Walter (dyrektor wykonawczy WOMEX) zaznaczył we wstępie, jest to koncert wyjątkowy w skali całej historii targów, gdyż po raz pierwszy zespoły występowały w towarzystwie orkiestry - AUKSO - Orkiestry Kameralnej Miasta Tychy.
W rzeczy samej wydarzenie było jedynym w swoim rodzaju. Można powiedzieć, że zespoły Lautari i Kapela Maliszów grają folk bardzo bliski tradycji, dość surowy. Orkiestra niejako pogłębiła tę perspektywę, dodała drugą, a może nawet i trzecią warstwę do całego brzmienia. Z kolei Vołosi jako grupa bliska muzyce klasycznej weszła w pełną jedność z Orkiestrą. Byli w swoim żywiole, współpracowali z dyrygentem, wiedzieli, jak to działa. To był jeden z tych koncertów, mam tu na myśli całą trójkę wykonawców, kiedy muzyki się nie słucha, ją się czuje i przeżywa.
Ale występ inaugurujący targi WOMEX to nie jest po prostu kolejny koncert. Kiedy występuje się przed dwutysięczną publicznością, składającą się z wydawców, organizatorów największych (ale i tych mniejszych) festiwali oraz agencji impresaryjnych z całego świata, naiwnością byłoby twierdzić, że jest to zwyczajne granie. W rzeczy samej musi istnieć ta myśl z tyłu głowy mówiąca, że to jest dzień wielkiej szansy, że albo jutro wszystko będzie takie samo albo wiele się zmieni. Pewnie nie z dnia na dzień ale można oczekiwać, że patrząc po kilku latach wstecz będzie to jeden z momentów zwrotnych, które miały wpływ na życie. Podobnie jak ze sportowcami, oni nie mogą pobić rekordu świata jutro na treningu. Muszą to zrobić dzisiaj w finale olimpijskim.
Właśnie o tym rozmawiałem z przedstawicielami zespołów Lautari, Vołosi i Kapeli Maliszów. Chciałem się dowiedzieć, w jaki sposób postrzegają szanse jakie przed nimi stają i jakie są ich odczucia dotyczące przyszłości. Czy, żartobliwie rzecz ujmując, już w nocy odbierali telefony od przedstawicieli organizacji z całego świata? Czy może jednak dzisiaj nastał wciąż jeszcze normalny dzień i na efekty trzeba poczekać? A może nie mają żadnych szczególnych oczekiwań? Nie bez znaczenia jest fakt, że grupa Vołosi oraz Michał Żak z Lautari (wtedy z grupą Janusz Prusinowski Trio) już występowali podczas wcześniejszych edycji WOMEX. Jakie wynieśli doświadczenia? Czy „efekt WOMEX" istnieje? Oto czego się dowiedziałem.
Michał Żak (Lautari, Janusz Prusinowski Trio):
Wiadomo, że na takie targi przyjeżdża się ,żeby poznać nowych ludzi i nawiązać kontakty. Nie chciałbym jednak, żebyś myślał, że nasz występ na ceremonii otwarcia traktowaliśmy instrumentalnie, wyłącznie jako narzędzie realizacji celów biznesowych. Naszą główną intencją było zagranie dobrego koncertu niezależnie od targowych okoliczności.
Są tutaj ludzie, dzięki którym naprawdę można wyjechać w trasę, zagrać koncerty na całym świecie. Występując jako Janusz Prusinowski Trio na WOMEX 2012 w Tesalonikach, nawiązaliśmy znajomości, które zaowocowały takimi wyjazdami. Jako Lautari liczymy, że będąc na targach wypromujemy nasz wspólny program wykonywany ze Studencką Orkiestrą Symfoniczną Uniwersytetu Muzycznego im. F. Chopina. Liczymy też na nawiązanie stałej współpracy z AUKSO.
Młodym kapelom mogę radzić, aby się nie bali, nie zrażali. Jeśli chcą wystąpić na WOMEX, ale ich zgłoszenie zostało odrzucone, niech się nie zrażają. W jury zmieniają się osoby, przychodzą nowe, o innych gustach. Jeśli pięć razy aplikowali i nic z tego nie wyszło, niech spróbują szósty. A przede wszystkim trzeba być sobą!
Zuzanna Malisz, Kacper Malisz (Kapela Maliszów):
Występ w NOSPR podczas inauguracji WOMEX sprawił nam ogromną radość. Jesteśmy wdzięczni za zaproszenie, stanowi ono dla nas wielkie wyróżnienie. Zagraliśmy program, który wcześniej wykonywaliśmy ze Studencką Orkiestrą Symfoniczną Uniwersytetu Muzycznego im. F. Chopina pod batutą Adama Klocka. Cieszymy się, że teraz mogliśmy wykonać go z Orkiestrą AUKSO.
Bylibyśmy ignorantami twierdząc, że nie mieliśmy poczucia wyjątkowości tego wydarzenia, jednak podchodziliśmy do niego jak do każdego innego koncertu. Nie chcieliśmy się nakręcać, wyobrażając sobie nie wiadomo co. Woleliśmy studzić nasze entuzjazmy niż doznać rozczarowania. Cierpliwie czekamy, jeśli po tych targach pojawią się propozycje współpracy, to będziemy szczęśliwi i na pewno skorzystamy, jeśli nie, to dalej będziemy robić swoje. W tej chwili odczuwamy ogromną satysfakcję z tego, że możemy się tutaj prezentować.
Krzysztof Lasoń (Vołosi):
W 2012 roku występ na WOMEXie postrzegaliśmy jako nieosiągalny cel. Więc zaproszenie nas na pierwszy występ do Santiago de Compostela było dla nas wielkim wyróżnieniem, postrzegaliśmy je jako szansę na nawiązanie ważnych znajomości. Zainwestowaliśmy wtedy we własne stoisko, w przygotowanie profesjonalnych materiałów marketingowych. Mieliśmy pełną świadomość, że WOMEX jest miejscem, gdzie spotykają się najważniejsze osoby reprezentujące świat folku i muzyki świata. Chcieliśmy w pełni wykorzystać biznesowy potencjał targów. Kontakty, które wtedy zdobyliśmy towarzyszą nam po dziś dzień, spotykamy się z tymi ludźmi podczas naszych zagranicznych wyjazdów, można powiedzieć, że dziś są to już nasi znajomi. To jest mały świat i warto dać się mu poznać.
To wspaniałe, że po tych kilku latach, które minęły od naszego koncertu w Santiago, WOMEX zawitał do Polski. Wtedy nie spodziewaliśmy się, że może do tego dojść. Goszcząc na tegorocznych targach, nasze cele są wciąż te same. Chcemy nawiązać kontakty z ludźmi, którzy pomogą nam dotrzeć do publiczności na całym świecie. Obecnie skupiamy się na podmiotach, które lewitują wokół pojęcia muzyki świata (wydawcy, producenci), a niekoniecznie są związani tylko z nią. Jest to dla nas szansa na dotarcie do nowych grup odbiorców, niekoniecznie wprost związanych z folkiem.
Szczerze mówiąc, WOMEX nie jest najprzyjemniejszym miejscem na występ. Staramy się grać tak samo, zaoferować publiczności te same emocje. Jednak jest to koncert, na który przychodzą biznesmeni muzyczni i tutaj nie można liczyć na tę samą żywą relację, synergię z publicznością. Choć muszę powiedzieć, że w porównaniu z Santiago de Compostela tym razem czuliśmy, że ta więź ze słuchaczami była głębsza, bardziej bezpośrednia.
Taki występ otwiera bardzo wiele drzwi, jednak aby w pełni wykorzystać potencjał warto zainwestować w stoisko, w swoją pełną obecność na całych targach. Jest to świetna okazja, aby spotkać dziesiątki osób, które na co dzień zajęte prowadzeniem interesów nie mają czasu na spokojne rozmowy, zapoznanie się z zespołem. Mogę powiedzieć, że oddźwięk po naszym tegorocznym koncercie na gali inauguracyjnej jest duży. Uczestniczymy w wielu spotkaniach, nasze stoisko jest odwiedzane przez delegatów, pojawiają się nowe pomysły. Część z nich na pewno przekształci się w konkretne propozycje koncertowe.
Młodym zespołom myślącym o WOMEXie chciałbym powiedzieć, aby przede wszystkim nie wstydziły się biznesu, to drzwi do publiczności z całego świata. Otwierając je, można stać się wizytówką naszej polskiej kultury, tworzyć relacje ze słuchaczami ze wszystkich zakątków globu, zmieniać ich. Nie zrażajcie się, jeśli wasza aplikacja jest odrzucana przez organizatorów, my staraliśmy się o to przez trzy kolejne lata. I jeśli już zostaniecie wybrani, wykorzystajcie tę szansę w pełni, zorganizujcie stoisko, opracujcie materiały promocyjne, przygotujcie swoją ofertę. Potraktujcie to jako inwestycję. Koszty, jakie ponieśliśmy na przygotowanie stoiska w Santiago de Compostela zwróciły nam się w ciągu pierwszego roku, a kontakty, które wtedy zdobyliśmy pozostały i procentują do dziś.