Pierwsza niespodzianka polegała na tym, że wieczór koncertów finałowych Brave Festival 2015 rozpoczął się od projekcji filmu. Publiczność w Teatrze Polskim we Wrocławiu zobaczyła na ekranie rytuał "Kumpo" w wykonaniu gambijskiej grupy Kucha Kassem, która miała wystąpić we Wrocławiu, ale artyści nie otrzymali wiz.
Jak córka z ojcem
Później na scenie pojawiła się Sona Jobarteh, pierwsza kobieta profesjonalnie grająca na korze i kuratorka Brave Festival, oraz jej ojciec Sanjally Jobarteh, jeden z największych wirtuozów tego
instrumentu. Wspólnie występowali po raz pierwszy w życiu. Wykonali kilka pradawnych pieśni na korę, przekazywanych z pokolenia na pokolenie griotów. Nie był to tylko koncert instrumentalny. Czysty i głęboki głos Sony usłyszeliśmy m.in. w utworze "Jarabi", który wykonała też na otwarcie festiwalu. Teraz, bez współczesnej aranżacji, zabrzmiał nieco inaczej, ale tak samo poruszył widownię.
Koncert miał zaskakujący przebieg. W pewnym momencie pękła struna w korze Sanjally Jobarteha. Sona wyjaśniła, że jest to problem o tyle poważny, że struny spinają całą konstrukcję tego instrumentu, a strojenie jest dużo bardziej skomplikowane niż na przykład w gitarze. W czasie, kiedy była zajęta wymianą struny, Sanjally Jobarteh udowodnił, że grioci nie bez powodu cieszą się sławą genialnych opowiadaczy. Zaczarował publiczność afrykańskim mitami, m.in. o kobiecie, która miała wielu przyjaciół wśród hipopotamów.
Kolejną niespodzianką było to, że pod koniec występu do duetu kory dołączył muzyk z grupy Balla Kouyaté, grający na tradycyjnych instrumentach perkusyjnych. Tego rodzaju elementy wzbogacające
tradycję są charakterystyczne dla griotów. Koncert na dwie kory był kwintesencją tej niezwykłej tradycji, w której każde pokolenie dodaje coś od siebie. Jeden z utworów dzielił się nawet na dwie części. Pierwsza wiernie odtwarzała to, czego Sanjally Jobarteh nauczył się od swego ojca, w drugiej muzycy zaprezentowali autorską wersję tej kompozycji.
- "Mówi się, że każdy, kto gra na korze, powinien odnaleźć własną drogę. Dziękuję mojemu ojcu za to, że pomógł mi znaleźć moją" - powiedziała Sona Jobarteh na zakończenie koncertu.
Eksplozja rytmu
Sona Jobarteh osobiście zapowiedziała także ostatni koncert - wirtuoza balafonu Balla Kouyaté z zespołem.
- "To muzyk zachowujący doskonałą równowagę między tradycją, a współczesnością. Przedstawia starodawne dźwięki w sposób, który przemawia do nas również dzisiaj" - mówiła Sona Jobarteh. Podkreśliła też, że balafon to ikona tradycji griotów.
Nadzwyczajny kunszt Balla Kouyaté widać po tym, że gra na dwóch balafonach jednocześnie, co zdarza się bardzo rzadko. Balafon to instrument przypominający ksylofon, jednak bardziej surowy w
brzmieniu, a na dodatek Balla Kouyaté potrafi z niego wydobyć zaskakujące dźwięki. Towarzyszyli mu muzycy grający na kilku innych afrykańskich i europejskich instrumentach perkusyjnych oraz na
gitarach, a także wokalista wykonujący dawne pieśni.
Ten koncert od początku był eksplozją rytmu. Balafon harmonijnie wybrzmiewał w rockowych aranżacjach, a nawet w rytmach reggae. Balla Kouyaté przypominał jednak publiczności, że w tle jego muzyki obecne są tradycyjne opowieści. Jeden z utworów miał szczególne znaczenie – sławił Sundiatę Keitę, twórcę średniowiecznego Imperium Mali. To na jego dworze działał pierwszy griot i przodek artysty, po którym Balla Kouyaté otrzymał imię. Mimo współczesnych aranżacji Balla nadal czuje się strażnikiem 700-letniej tradycji. Z każdym kolejnym utworem publiczność była coraz bardziej roztańczona. Na koniec Balla Kouyaté wykonał utwór wspólnie z Soną Jobarteh, a widzowie zaczęli tańczyć na scenie razem z muzykami.
Jaki był 11 Brave Festival?
Tegoroczny festiwal odbywał się pod hasłem "Griot". To tradycja niezwykła dlatego, że grioci łączą mocne zakorzenienie w przeszłości z otwartością na zmiany i inspiracje z zewnątrz. W czasie koncertów Brave Festival 2015 widzieliśmy, jak swobodnie wpisują się w różne nurty współczesnej muzyki, od bluesa i jazzu po rock, nie tracąc przy tym własnej tożsamości. To jednak nie tylko
muzycy, lecz także opowiadacze, historycy i mędrcy z krajów Afryki Zachodniej, a także artyści światowej sławy.
Brave Festival 2015 był pierwszym festiwalem griotów w Europie. Sona Jobarteh, kuratorka festiwalu i griotka z Gambii, zaprosiła artystów najbardziej reprezentatywnych dla tej tradycji. Poznaliśmy wirtuozów n’goni, kory i balafonu – najważniejszych instrumentów griotów. Wszystkie trzy usłyszeliśmy w fascynującym koncercie Kasse Mady Diabate.
Publiczność porwały także koncerty genialnego gitarzysty Vieux Farka Touré oraz Abou Diarry, mistrza n’goni. A przegląd tradycji Afryki Zachodniej uzupełnił występ Coumbane Mint Ely Warakane, griotki z Mauretanii.
Poznaliśmy także tradycje z innych regionów Afryki. Pigmeje Aka z grupy Ndima zachwycili niezwykle kunsztowną polifonią lasów deszczowych Kongo, a zespół Zanzibar Taarab/Kidumbak Ensemble zabrał nas w muzyczną podróż po Oceanie Indyjskim. W szerszym planie festiwalu Brave był festiwalem opowieści. Program Przeglądu Filmowego dopełniał tę tematykę, pokazując różne tradycje narracji. Inne filmy koncentrowały się na miejscu i roli opowieści w świecie współczesnym.
Największym wydarzeniem Przeglądu Filmowego była retrospektywa tunezyjskiego reżysera Nacera Khemira, w ramach której zobaczyliśmy, po raz pierwszy w Polsce w całości, jego "pustynną trylogię".
Nowościami Brave Festival był cykl "Opowiadacze", w którym publiczność spotkała się z griotami z naszego kręgu kulturowego, oraz dwudniowa konferencja poświęcona opowieściom. Te wydarzenia pozwoliły spojrzeć na świat opowieści oraz naszą potrzebę opowiadania i słuchania z szerszej perspektywy.
Dochód z biletów wstępu na festival, jak co roku, w całości zostanie przekazany na rzecz organizacji charytatywnej ROKPA, wspierającej młodych Tybetańczyków, a w tym roku także ofiary trzęsienia ziemi w Nepalu.