Wieścią o "FolkRadiu" parę osób udało nam się zmylić, ale z drugiej strony cieszymy się, że wierzycie w taką inicjatywę, że prywatne radio folkowe mogłoby zaistnieć. Znak to, że coś takiego powinno jak najszybciej powstać. Zatem, trzymajmy kciuki, by nie do końca to był jednak njus prima aprilisowy...
PRIMA APRILISOWY NJUS:
Pomysł na radio folkowe zrodził się po którejś, jak zwykle za krótkiej, audycji Wojtka Ossowskiego. Mając już dość czekania na kolejne spotkania z ulubioną muzyką w polskim eterze, przepychanek politycznych z RCKL-em i ogólnego zalewu popową papką postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce - piszą w komunikacie przyszli folkradiowi wydawcy.
Jak się okazało, sprawa nie była taka prosta. Od razu wykluczono zakładanie radia tylko w internecie. Chodziło o prawdziwe radio, z redakcjami, stołami realizatorskimi, półkami pełnymi płyt i całym tym radiowym klimatem.
Chodzenie od drzwi do drzwi i poszukiwania inwestorów trwały ponad rok, sprawy papierkowo organizacyjne kolejny. W projekt włączyło się radio publiczne, udostępniając na początek kilka pomieszczeń na redakcje i biura w budynku przy Al. Niepodległości w Warszawie.
Obecnie FolkRadio (nazwa robocza) czeka na najważniejsze - częstotliwość. Gdy tylko ta zostanie przyznana - co ma nastąpić jeszcze przed wakacjami - pierwsze w Polsce radio o folku, o zasięgu ogólnopolskim stanie się faktem. Kto będzie prowadził audycje jeszcze nie zdradzono ale mają być to osoby znane z eteru, internetu i prasy muzycznej. Negocjacje wciąż trwają. W miarę rozwoju sytuacji i otrzymywania kolejnych komunikatów będziemy o tej inicjatywie informować, a na razie trzymamy mocno kciuki by wszystko się udało.