Po kraju (i świecie) roznosił się już śpiew nowej RUTY (pierwsze utwory usłyszeli uczestnicy noworocznego koncertu we Wrocławiu), od wiosny odbywały się kolejne koncerty promocyjne, a sama płyta nadal nie była gotowa. Wreszcie w sierpniu "Na Uschod. Wolność albo śmierć" ujrzała światło dzienne.
Trzynaście utworów, tradycyjnych lub napisanych specjalnie dla tego wydawnictwa. Teksty pieśni białoruskich, ukraińskich, rosyjskich, wygrzebane ze wschodnich archiwów, zasłyszane na wsiach, odnalezione. Wszystkie są sprzeciwem wobec niedoli, tym razem chłopów na wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej, uciskanych przez polskich panów.
Muzycznie znów wykazał się Kamil Rogiński, ale i reszta dała coś od siebie. Wśród gości znaleźli się: białoruska wokalistka, nagradzana już na polskich festiwalach folkowych - Nasta Niakrasava, ukraiński chór Hulajhorod oraz węgierskie szamanki z HaLuna Music Group. W nagraniach wziął udział także chór składający się z "dzieci Ruty i okolic", czyli synowie i córy muzyków i przyjaciół zespołu, m.in. Maćka Szajkowskiego i Darka Anaszki (redaktora prowadzącego portalu etno.serpent.pl).
Muzyka, tak jak na poprzedniej płycie, zaaranżowana jest na instrumenty akustyczne (dawne), takie jak lira korbowa, fidel płocka czy suka biłgorajska, ale nie brakuje i współczesnej elektroniki.
Ogromne wrażenie robi 120 stronicowa książeczka (właściwie książka!). Dzieło wypełnili artykułami wprowadzającymi czytelnika w tamte czasy, naświetlającymi tło historyczne, ekonomiczne i polityczne terenów dzisiejszych Białorusi, Ukrainy i zachodniej Rosji, Jacek Podsiadło oraz prof. Daniel Beavuois i Stanisław Łubieński. Jest też oczywiście dokładny opis utworów i tłumaczenia tekstów.
Jak opowiadała Nasta Niakrasava w Polskim Radiu, w projekt zaangażowanych było bardzo wiele osób, w pewnym momencie na scenie było ich ponad 30.