Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką? Kto cię zainspirował jako pierwszy?
Pierwsze zainteresowania muzyką wzbudził we mnie mój wujek, który grał na gitarze i to on pokazywał mi pierwsze akordy. Jako mały chłopak bardzo chciałem zawsze dotknąć tej jego gitary i jak tylko było to możliwe, chwytałem za nią. Pierwsze płyty analogowe poznałem również dzięki wujkowi i to on wpłynął zdecydowanie na mój późniejszy gust, jeśli chodzi o muzykę, od której zaczynałem. Do dziś posiadam tę gitarę wujka, na której może nie da się grać profesjonalnie, ale za to jest wspaniałą pamiątką, bo to Defil nr 283.
Jak przebiegała twoja muzyczna edukacja?
Na początku pojawiła się pasja. Dopiero wraz z wiekiem dojrzewała we mnie decyzja o pójściu do szkoły muzycznej. Oczywiście nie wiedziałem, co to znaczy szkoła muzyczna, ale bardzo chciałem spróbować. Zaczęło się od I stopnia szkoły muzycznej w Pile i wspaniałego profesora Jana Nowaczyka, który naprawdę potrafił w tamtym okresie wpłynąć na moją pasję. Zaraz po skończeniu I stopnia dostałem się do średniej szkoły muzycznej w Toruniu, gdzie znów miałem szczęście spotkać wybitych nauczycieli, m.in. Panią Profesor Violettę Wroniecką, która potrafiła świetnie prowadzić młodego gniewnego perkusistę, jakim wtedy byłem. Potem już Akademia Bydgoska na kierunku wychowania muzycznego, a jednocześnie niekończące się wyjazdy na koncerty i warsztaty. To właśnie wszelkiego rodzaju warsztaty i spotkania z moimi mistrzami instrumentu, a także podróż do Afryki, gdzie miałem możliwość zgłębiać tajniki gry na bębnach afrykańskich, stały się motywacją do dalszego rozwoju i samokształcenia. Cały czas się uczę, a im więcej wiem, potrafię, tym bardziej widzę ile jeszcze mam do zrobienia. Proces edukacji w moim wypadku nigdy się nie kończy.
Wspomniałeś o podróży do Afryki. Chciałabym rozwinąć ten wątek. Na stronie internetowej zespołu przeczytać można, że inspiracją do powstania New Day stała się właśnie ta podróż. Urzekł cię kontynent czy afrykańskie brzmienia? A może jedno i drugie?
Mówi się, że Afrykę albo się kocha i do niej wraca, albo nienawidzi i nie wraca. Ja jestem z tych, którzy wracają, nie tylko fizycznie, ale i muzycznie. Dla mnie osobiście ten kontynent to coś, co zostawiło ślad na mojej duszy, ale również znajomi i przyjaciele, z którymi utrzymujemy nadal kontakt i jesteśmy przez to bardziej zaangażowani w ich życie i sprawy związane z danym miejscem, niż we własnym kraju. Jeśli zaś chodzi o brzmienia i dźwięki Afryki, to są one obecne we mnie i mojej muzyce. Czasami muszę się pilnować, by nie zrobić jakiejś piosenki za bardzo afrykańskiej. Na szczęście na nowej płycie znalazło się miejsce również na takie kompozycje.
Jakie masz skojarzenia z Afryką? Co odkrywałeś podróżując po tym kontynencie?
Podróżując przez kraje, które odwiedziłem, a była to Zambia oraz Malawi, zobaczyłem jak naprawdę wygląda życie zwykłych ludzi. Poznałem Afrykę nie dla turystów, ale taką zwykłą, pełną biedy i chorób, często naznaczoną AIDS, pełną problemów dnia codziennego, ale też i radości z tego, co się ma, zwykłego uśmiechu i radości, jaką mają w sobie ludzie w Afryce. Ale moje skojarzenia to również zapach ziemi, przesiąknięty palonymi orzeszkami ziemnymi, wschody i zachody słońca oraz piękno przyrody.
Czy New Day to twój pierwszy zespół?
Zanim powstał zespół New Day przeszedłem dość długą drogę jako muzyk w bardzo różnych zespołach. Profesjonalne zespoły pojawiły się na mojej drodze gdzieś w okolicach średniej szkoły muzycznej, którą kończyłem w Toruniu. Do dziś jestem wdzięczny mojej Pani Profesor, która była bardzo wyrozumiała wobec częstych wyjazdów z tamtymi zespołami. Bardzo dobrze wspominam kilkuletnią współpracę ze znakomitym kontrabasistą jazzowym Andrzejem Gulczyńskim, gdzie wraz z jego Kwartetem "Brunerschaft" mogłem zgłębiać tajniki muzyki jazzowej. W tamtym okresie brałem udział w nagraniach na ponad 20 płytach, gościnnie, jako muzyk sesyjny, albo współpracując z różnymi wykonawcami na stałe. Po drodze była oczywiście przygoda z muzyką afrykańską i zespołem The Sakala Brothers z Zambii, która zmieniała całkowicie moje spojrzenie na muzykę i życie. Podobnie było z zespołem Tomka Kamińskiego, dość szczególne doświadczenia przydały się później w pracy z moim własnym zespołem New Day.
Jako New Day odnieśliście już wiele sukcesów.
Inspiracją do powstania zespołu stała się podróż do Afryki, w 2002 roku. Sam zespół powstał pół roku później, w styczniu 2003 roku. Cieszy mnie, że od tamtego czasu zdobył uznanie nie tylko w Polsce ale i za granicą. Potwierdza to ponad 800 koncertów, które do tej pory zagraliśmy. Poza tym braliśmy udział w licznych festiwalach, takich jak: "Song of Songs" w Toruniu w 2003 i 2004 roku, Festiwal Muzyki Dobrej w Warszawie w latach 2004 i 2005, Festiwal Stróżów Poranka w latach 2004-2006 w Chorzowie, Festiwal Cantate Deo w 2005 i 2006 roku w Gliwicach, Festiwal Dla Jezusa w 2007 roku w Piekarach Śląskich, czy Festiwal Młodych w Chludowie w 2013 roku. Co więcej, w 2005 roku New Day na specjalne zaproszenie organizatorów Światowych Dni Młodzieży wystąpił, jako główny reprezentant Polski w Kolonii, gdzie skandujący kilkusettysięczny tłum nie pozwolił nam zejść ze sceny. Przez ten czas zespół wydał 6 płyt długogrających, z których pierwszy album "Tam-Tam i Tu" został doskonale przyjęty zarówno przez krytyków, jak i słuchaczy, a "Czarna Płyta" wydana w 2005 roku zdobyła tytuł Najlepszej Płyty Roku 2005. Wydana w 2006 roku 5 płyta zespołu, zatytułowana po prostu "Piątka", również odniosła ogromny sukces trafiając zarówno do wielu młodych jak i starszych słuchaczy. W 2008 roku ukazała się płyta „Kawa z mlekiem”.
Przedstaw może członków zespołu...
Obecnie zespół tworzą: Natalia Górka - śpiew; Rafał Boni Boniśniak - perkusja ; Mirosław Bogoń - piano, instrumenty klawiszowe i Tomasz Kubala - bas.
Gdzie New Day bywa dziś? Gdzie, jako zespół szukacie muzycznych inspiracji?
Obecnie ja oraz członkowie zespołu mieszkamy na południu Polski, w małych wsiach Beskidu Niskiego i Sądeckiego. Żyjemy na terenach przesiąkniętych niezwykłą ludową kulturą muzyczną, wokół nas pełno jest dźwięków i instrumentów ludowych i artystów, którzy sami budują swoje instrumenty, tworzą własną niepowtarzalną technikę gry. To nas inspiruje, napędza i daje nam nowe pomysły. To świetna sprawa widzieć jak powstaje np. lira korbowa czy lutnia. Tereny te to również szlak architektury drewnianej, gdzie w malowniczo położonych drewnianych kościółkach i cerkwiach odnaleźć można ciszę i spokój do modlitwy, poszukać ukojenia, a czasem nawet i natchnienia do czegoś nowego.
Czy ktoś powiedział Ci, że Wasze koncerty są jak misterium?
Misterium kojarzy nam się z czymś bardzo poważnym, tajemniczym i do tego związanym z religijnym przeżyciem. Nie sądzę, by nasze koncerty mogły się z tym równać, choć oczywiście teksty są czasami pretekstem do większej zadumy czy przeżycia czegoś więcej niż tylko zabawy. Staramy się podczas koncertów być sobą, czyli mówić i pokazać to, czym żyjemy na co dzień, dając świadectwo, kim jesteśmy i jak ważna jest wiara w naszym życiu.
Jaka jest Wasza misja, jakie przesłanie chcecie przekazywać słuchaczom?
Jest taka piosenka na nowej płycie, zatytułowana "Nowy dzień", a w niej słowa "to dla mnie wstał dzień, znów świeci słońce, dzięki Bogu całkiem nowy dzień!" I to jest najtrafniejsze podsumowanie tego, o czym śpiewamy i co robimy. Trzeba żyć i dziękować Bogu za każdy dzień, każdą chwilę i cieszyć się tym, co mamy i nie zapominać, komu to zawdzięczamy.
Czy zdarzyło się, że ktoś porównywał New Day do Starego Dobrego Małżeństwa? W obu przypadkach mamy mądre teksty, ciekawe melodie, wspaniałe wykonanie...
O, do SDM-u jeszcze chyba nie, ale to miłe, dziękujemy. Przy każdej nowej płycie staramy się, by brzmiała ona najlepiej na świecie i niosła treści, które mówią, o czymś ważnym, są świadectwem z naszego życia. Tak jest i przy najnowszej płycie. Nie ma tu przypadkowych tekstów i nie ma też piosenek w naszej opinii słabych, takich nie do końca przemyślanych.
Określa się Was jako zespół chrześcijański. Czy tak miało być od samego początku?
Tak, choć my się nie określaliśmy, po prostu weszliśmy z pierwszym składem zespołu do studia i nagraliśmy moje piosenki, które później były określane jako piosenki z nurtu muzyki dobrej, chrześcijańskiej. Dla mnie były i są to piosenki o moim spotkaniu z Afryką i Bogiem w moim życiu. Zabawne, że ostatnio okazało się, że płyta "Tam-Tam i Tu" znalazła się wśród 10 kultowych płyt z muzyką chrześcijańską.
Śpiewacie o miłości, o dzieleniu się z innymi, o tym żeby "uśmiechać się zawsze i wszędzie". Jak odbierana jest Wasza twórczość przez ludzi, którzy są np. pierwszy raz na koncertach New Day?
Zaciekawienie, a potem nawet i zdziwienie, że można inaczej śpiewać o codziennych sprawach, o relacjach z Bogiem, o tym, że każdy ma swoje spotkanie i swoją drogę.
To, co robicie jest bez wątpienia wyjątkowe. Śpiewacie nie tylko o przyjemnych rzeczach, ale też bolesnych momentach, bo i takie są obecne w naszym życiu. A jaka jest Wasza wiara?
Ja mogę odpowiedzieć tylko za siebie. Moje doświadczenia nie są niczym nadzwyczajnym, każdy to przeżywa. Raz jest się blisko Boga, a czasem daleko. Ważne, by nie stracić z oczu sensu wiary, która jest drogowskazem na całe życie i tym, jak postępować, jakim być człowiekiem, oraz jak się podnosić, gdy kolejny raz upadasz.
Nową płytę zapowiadasz, jako najlepszą z dotychczasowych? Co usłyszą Wasi wierni fani?
Nowa płyta zatytułowana jest "Nowy dzień". Znajdzie się na niej jedenaście nowych piosenek, część z nich była już grana kilka razy na koncertach, ale nie została nigdy nagrana. Piosenki są bardzo różnorodne dynamicznie, ekspresyjnie, a to za sprawą użytych w produkcji elementów, takich jak m.in. chór, kwartet smyczkowy, specjalne sopiłki, flety, akordeony i oczywiście bębny afrykańskie.
Dodatkowo na tej płycie każdy dźwięk został zagrany przez człowieka, a jest tych dźwięków naprawdę wiele za sprawą gości zaproszonych do nagrania tej płyty. Płyta powstawała 6 miesięcy z drobnymi przerwami, pracowaliśmy bez pośpiechu nad każdym elementem i ostatecznym brzmieniem tej płyty, zarówno w kwestii nagrań każdego instrumentu, jak i teksów, aranżacji kwartetów czy chóru. Nie było żadnych kompromisów, staraliśmy się, by wszystko było perfekcyjne. Ale nie wydaje nam się, by przez to płyta ucierpiała. Po prostu postawiliśmy na jakość oraz perfekcyjne wykonanie.
Opowiedz o tych, z którymi tworzyłeś tę płytę…
Z podstawowego składu nad płytą pracowali: Mirosław Bogoń, który grał na klawiszach, akordeonie oraz aranżował kwartety smyczkowe, prowadził też kwartet podczas nagrań; Tomasz Kubala grał na gitarze basowej; Natalia Górka ozdobiła to wszystko swoim cudownym głosem; ja zagrałem na perkusji i wszystkich instrumentach perkusyjnych. Gościnnie na płycie wystąpili: Chór Soli Deo z Jasła, kwartet smyczkowy pod dyrekcją Mirka, Bogusław Diduch na harmonijce, Małgorzata Wilczyńska na wszelkich fletach, Filip Stanisławski - na gitarach akustycznych oraz nasz gość specjalny z Afryki - Malawijczyk Po Chawinga, który śpiewa w jednej z piosenek w narzeczu chichewa. Nad nagraniem i produkcją płyty czuwaliśmy razem z Mirkiem Bogoniem, teksty i muzyka na płycie w większości są mojego autorstwa, poza trzema coverami i jednym cudownym utworem, którego autorem jest Natalia Górka.
Płytę promuje optymistyczna piosenka "Nowy dzień". Melodyjna, żywiołowa, energetyczna. Taka będzie cała płyta?
Dokładnie tak, choć nie zabraknie chwili zadumy przy dwóch wolniejszych numerach, ale ogólnie energia i żywiołowość to są niezaprzeczalne atuty tej płyty.
Jakie macie plany na 2014 rok? Czego można Wam życzyć?
Nam tak niewiele trzeba, miłości i opieki Bożej oraz tego, by nasze rodziny były zdrowe.
No i oczywiście, by ktoś chciał posłuchać płyty!
Tego wszystkiego życzę Wam zatem. Dziękuję za rozmowę.