Paweł, zacznijmy od samego początku. Jesteś osobą, która z niejednego muzycznego pieca chleb jadła i nie od wczoraj. Opowiedz, pokrótce, o tym.
Moja osobista przygoda z muzyką rozpoczęła się pod koniec lat 80 ubiegłego wieku i trwa do dziś. I objawia się w różnych formach i dziedzinach. Pierwszą pasją był punk. Urzekła mnie w nim spontaniczność, dzika energia, a przede wszystkim idea DIY (Do It Yourself). Na tej fali entuzjazmu "zrób to sam" zorganizowałem ponad 100 koncertów, byłem tour manager Dezertera, do dziś projektuję plakaty, okładki (m.in. dwie R.U.T.Y. oraz KzWW "Nord"), przez kilka lat byłem producentem na Openerze (Strefa NGO, Strefa Teatralna, Alter Space) oraz kuratorem (Program Strefa CSW Zamek Ujazdowski, Alter Space). I do tej pory w muzyce najbardziej fascynuje mnie energia i wibracja. Niezależnie od gatunku. Podział na gatunki to niepotrzebny wymysł rynku muzycznego i dziennikarzy. Bo muzyka albo jest dobra albo nie.
terenNowy.live... Sama nazwa projektu sugeruje, że nie jest to "jeden z wielu". Kilka lat trwało, zanim zespół skrystalizował się muzycznie i personalnie. Jak to było, ile dokładnie trwało?
Kolektyw terenNowy powstał 2007 roku na bazie moich doświadczeń i przemyśleń. I od samego początku jest to wspólnota działań, gdzie realizujemy ideę organiczności czyli każdy po swojemu, a przyjemnie wszystkim. Wzajemne wpływy i inspiracje ewoluują w nieprzewidywalne kombinacje scenograficzno-dźwiękowe, tworząc samorodne sekcje projektu, takie jak terenNowy.live czy terenNowy.kids. Tu nie ma miejsca na próby, ani na scenariusze - każde spotkanie generuje własny klimat, w naturalnej konsekwencji dopasowany i do przestrzeni, i do publiczności, bowiem oba te elementy są w projekcie równie ważne, jak sam kolektyw. Interakcja to inicjacja kreacji. Kolektyw cały czas ewoluuje. Zmienia swoje oblicze. Jak na razie można umownie rzec, że do tej pory mieliśmy dwa oblicza, a teraz - powoli - wyłania się trzecie. Pierwsze oblicze to był terenNowy.art, potem nastąpił terenNowy.live, a teraz jest terenNowy.kids. Podczas pierwszej odsłony czyli w latach 2007-2010 główną działalnością kolektywu była aranżacja przestrzeni czyli tak naprawdę wystawy połączone z naszymi improwizowanymi koncertami. Akcje przeprowadzaliśmy w Cafe Okna CSW Zamek Ujazdowski, PKiN podczas festiwalu "re:wizje", w Galerii Zoya czy na Sqacie Elba. Choć najbardziej wspominamy akcję w PKiN, gdzie zbudowaliśmy platformę, na której graliśmy, a pod nią przechodzili ludzie zwiedzający wystawę. Potem przyszedł czas dwóch lat, gdzie w działaniach kolektywu na pierwszy plan wyszła muzyka czyli koncerty projektu terenNowy.live. Graliśmy co miesiąc w pamiętnym klubie Dobra Karma, potem w Nowym Wspaniałym Świecie. Wydaliśmy płytę "Ambientność...” oraz pojawiliśmy się na składance Transetniki "Music Warsaw Packt". A w międzyczasie powoli zaczęliśmy improwizować dla dzieciaków. I tak narodził się projekt edukacyjno-zabawowy terenNowy.kids czyli kraina muzyki improwizowanej dla dzieciaków, który w tej chwili jest naszym najbardziej rozwojowym działaniem.
W składzie terenu gra wielu weteranów rodzimej muzyki alternatywnej, ale i parę osób związanych w różny sposób z folkiem. Daje to w efekcie niesamowity potencjał i bardzo ciekawą, nieograniczoną niczym muzykę. Kto współtworzy terenNowy.live, ile osób?
Idea kolektywu przyciągnęła odwiecznych i nieustanych podróżników. Poszukiwaczy nowych terenów. W tej chwili trzonem kolektywu jest 17 osób (w ogóle przewinęło się prawie 50 osób). Pozwolę sobie je wymienić, bo bardzo rzadko to robię (kolejność według stażu w kolektywie):
Krzysztof Nieporęcki - generuje dźwięki za pomocą zestawu djskiego, znawca muzyki, właściciel kultowego sklepu z płytami "Hey Joe". Krzysztoff Skain May - kolektywny mamrot, recytuje swoje wiersze w wielu językach świata, jest także Malarzem Pokojowym. Andrzej Amok Turczynowicz - gitarzysta, człowiek legenda, jeden z pierwszych hipisów w Polsce, uznany makrobiotyk i w 100% intuicjonista w działaniach wszelakich. Anna Janczur - mruczanka i kameleon w jednym. Na scenie istota płochliwa, specjalizująca się podczas śpiewania w "scenicznym maskowaniu doskonałym". Czasem trudno odróżnić ją od statywu. Utalentowana pisarka, tworzy również piękne mozaiki. Monika Wierzbicka - wokalistka. Gra także w zespołach Żywiołak oraz Nina Nu. Wulkan energii i ekspresji podczas koncertów. Walter - elegancki człowiek zagadka. Pojawia się i znika. Specjalizuje się w fotografii przestrzennej, ostatnio próbuje sił w grze na drumli. Zaczarowany Ołówek - czyli kobieta w bieli. Jak pękła jej misa tybetańska okazało się, że jest utalentowaną perkusistką. Gra na djembe. Katarzyna Ogonowska (3kropki) - kobieta z trzecim okiem. Specjalizuje się w fotografii koncertowej. Adam Słupczyński - kolektywny tablista. Spokojny, skromny i utalentowany człowiek. Moim zdaniem, jeden z najlepszych perkusistów w Polsce. Gra również w zespole Tam czyli Tu. Mateusz Dobrowolski - strażnik muzycznych tradycji. Wybija rytmy na Mazowieckim Bębnie Obręczowym. Najbardziej związany ze sceną folkową, znawca i organizator. Piotr Plebańczyk - z wykształcenia organista, z powołania dźwiękowy pirat. Klawiszowiec. Pilnuje, aby w kolektywnej muzyce nigdy nie było nudno. Sebastian Odra-Sztark - kiedyś klawiszowiec, obecnie basista. Na czym by nie grał zawsze tworzy przestrzeń. Fan Czesława Niemena oraz fanatyk analogowych instrumentów elektronicznych. Łukasz Ciepłowski - poszukiwacz instrumentów oraz podróżnik. W kolektywie gra na skonstruowanej przez siebie perkusji z beczek po wodzie. Kolektywny strażnik rytmu. Grał w zespołach Rh+ Audiowizualna Grupa Przyjaciół oraz Das Moon. Ania Ankiel Górna - pięknie grająca na cymbałach. Sprawia wrażenie jakby urodziła się z instrumentem w ręce. Krzysztof Lewandowski - na co dzień zaangażowany w tworzenie lepszego świata. Anarchista, ekolog, wydawca. W kolektywie człowiek niespodzianka. Co koncert to nowy instrument. Zawsze akustyczny. Grywał z Osjanem. Patrycja Zisch - wokalistka. Z pozoru nieśmiała, na scenie przeistacza się w drapieżnika. Jak się okazało laureatka wielu konkursów. Zasłużenie...
Waszą muzykę usłyszeć można na warszawskim Nowym Mieście, w Galerii Freta. Skąd to miejsce?
Granie w galerii to inicjatywa Milo Kurtisa, któremu spodobała się idea projektu terenNowy.
Odbyło się tam już kilka sesji, w tym z legendarną postacią naszej sceny etno, właśnie z Milo Kurtisem. Jak wrażenia pokoncertowe?
Gra się sympatycznie. Powiem krótko, kto nie był, tego zapraszamy, aby sam doświadczył atmosfery. Ci co byli, w przewadze wracają...
Kogo zamierzacie zaprosić do wspólnej improwizacji w najbliższym czasie? Szykuje się, i to już jest potwierdzone, edycja z charyzmatycznym Mieczysławem Litwińskim z Sol et Luna... A czy są plany na dalsze działania?
Z Mieczysławem graliśmy już w maju 2011 i był to chyba jeden z najbardziej etnicznych naszych
koncertów. Grało się super! Bardzo energetycznie. Więc postanowiliśmy ponownie zaprosić Mieczysława do wspólnego grania w ramach cyklu 101% IMPROWIZACJI. Oczywiście plany mamy zawsze (papier może wytrzymać wiele). W przyszłości między innymi planujemy zaprosić Kamila Rogińskiego czy Jarosława Żelińskiego (Ethnotrans), z którymi jesteśmy już po wstępnych słowach.
Macie projekt skierowany do dzieci terenNowy.kids. Wspierają was na żywo zastępy dzieciaków. Jak to wygląda w praktyce i jakie są wasze wrażenia? Jak dzieci reagują na muzykę inną, niż ta, którą mogą na co dzień usłyszeć w mediach czy w szkołach?
Granie dla dzieciaków (i z dzieciakami) to jak na razie nasz najlepszy pomysł. Dzieci są bardziej otwarte niż dorośli i bardziej ekspresyjne. Bo tak naprawdę My, na scenie, zawsze gramy to samo czy to jako live czy kids. A przy dzieciakach i ich zaangażowaniu nasza muzyka dostaje większej energii. Jedyną różnicą pomiędzy graniem dla dorosłych i dzieciaków jest to, że kidsowe koncerty wzbogacamy o działania parateatralne (które też ostatnio przenosimy na koncerty dla dorosłych). Po tych trzynastu kidsowych występach mogę stwierdzić jedno, że dzieci stworzone są do improwizacji.
Aż żal, że w naszym systemie edukacyjnym rzadko się to wykorzystuje...
W systemie wychowania muzycznego (jeżeli takie w ogóle jest, patrząc na poziom muzyki w szkołach) są dwie przeciwstawne koncepcje. Pierwsza, to szkoły muzyczne, które tak naprawdę kładą nacisk na ciężką pracę tak, aby za kilkanaście lat wyrósł nam "dobry muzyk" (gdzie nie ma miejsca na czerpanie radości z muzyki tu i teraz). Druga, to kształtowanie dzieci jako kolejnych konsumentów pop kultury. Nasz kolektywny DJ i kolekcjoner muzyki w jednym - Krzysztof Nieporęcki, powiedział kiedyś ważną i piękną rzecz zarazem: "Dzieciom nie powinno się proponować kiepskich rzeczy tylko dlatego, że są małe." Patrząc na rynek wydawniczy dla dzieci to z książkami jest zdecydowanie lepiej niż z płytami. Szybciej kupi się wartościową i ciekawą książkę, dzięki której dziecko może poznawać świat i trenować wyobraźnię, niż płytę. Dobrych i ciekawych płyt na rynku ukazało się kilka i to głównie z gatunku muzyki klasycznej. I to jest dramat! My, jako terenNowy.kids, staramy się być alternatywą dla wyżej wymienionych dwóch opcji. Chcemy trochę edukować i trochę bawić - w tym samym czasie. A wiadomo, że najlepsza nauka odbywa się właśnie poprzez zabawę. U nas dzieci nagle mogą stać się artystami/twórcami, być i tworzyć na scenie. A przy okazji może coś im pozostanie w głowach z tego, co opowiadamy o instrumentach i muzyce. Ale najważniejsze jest to, aby wyrobić w nich ciekawość i zainteresowanie muzyką oraz uświadomić, że muzyka ma różne oblicza i wiele gatunków.
Macie nagrania live (sam zresztą nagrywałem fragment waszego koncertu na potrzeby prezentacji radiowidowej). Czy macie w planach wydać to lub nagrać ten materiał studyjnie?
Na razie naszym mottem przewodnim jest 101% improwizacji, a po drugie my nie mamy materiału i nie gramy prób :). Każdy koncert generuje własny klimat i własne dźwięki. Więc studyjnie na razie nie mamy ochoty tego żywiołu ujarzmić. Choć już z nagrań koncertowych wydaliśmy jedną płytę "Ambientność..." (2010) oraz wydaliśmy singla "5th anniversary of terenNowy collective" (2012), który jest dostępny w internecie.
A co do nagrań studyjnych, to może kiedyś przyjdzie czas na "terenNowy.rec" i spróbujemy naszą muzykę okiełznać w studiu. Ale to nie ten czas jeszcze. Mamy już zarejestrowany na wielośladach materiał live na co najmniej dwie, a nawet trzy płyty. I w roku 2013 naszym priorytetem jest wydać przynajmniej po jednej płycie projektu terenNowy.live i terenNowy.kids.
Czy poza Galerią Freta macie jakieś plany koncertowe?
My jesteśmy zawsze zwarci i gotowi. Po prostu lubimy ze sobą grać, a każdy wspólny koncert daje nam dużo satysfakcji i energii. Dlatego jesteśmy otwarci na każdą propozycję i najbardziej lubimy grać w miejscach, które z koncertowaniem zbytnio się nie kojarzą. Jednym z najsympatyczniejszych naszych koncertów była emisja w otwockim lesie (pozdrawiam zespół Oranżada i ekipę biuro/galerii). Niestety z naszym licznym składem zawsze kłopotliwa jest logistyka czyli transport i nocleg. Dlatego jak na razie na ponad 50 akcji chyba tylko trzy były poza Warszawą.
Słuchając was na żywo mam skojarzenia z nurtem neofolkowym czy post-industrialnym. A czy Wy w ogóle jakoś określacie to, co gracie?
Klasyfikacja muzyki, tak jak powiedziałem wcześniej, jest umowna i zwłaszcza w takim przypadku jak nasz - bezcelowa. Choć na potrzeby portali internetowych używamy znacznika etno-ambient-trans, a kiedyś etno-ambient-experimental. A sami określamy naszą muzykę jako miejski szamanizm...
Paweł, co robisz poza terenemNowym?
M.in. na warszawskim osiedlu Bródno realizuję projekt społeczno-artystyczny "Kino na B(l)oku". Do tej pory odbyły się dwie edycje - w roku 2003 i 2012. A na rok 2013 planowane są kolejne projekcje. "Kino na b(l)oku" to projekt, w którym przestrzeń bloku oraz jego otoczenie - podwórko, wykorzystuje się do działań funkcjonalno-rekreacyjnych dla potrzeb i animacji społeczności lokalnej. Podwórko staje się widownią, blok ekranem, a zmierzch naturalnym zaciemnieniem. Wyjątkowy, niepowtarzalny charakter zdarzenia może dostarczać mieszkańcom wrażeń estetycznych, a także pomaga rozwinąć więzi sąsiedzkie oraz identyfikację z miejscem zamieszkania.
Dlaczego poszedłeś z terenem w klimaty szeroko rozumianego etno?
To nie my poszliśmy w klimaty etno, tylko one przyszły do nas. My je tylko pielęgnujemy najlepiej jak tylko potrafimy. Choć, tak jak wspomniałem wcześniej, w projekcie terenNowy najpiękniejsze jest to, że nic nie jest planowane. Więc trudno teraz stwierdzić czy zawsze będziemy grać klimaty etno. A w tej transowej psychodeli czujemy się jak w krainie czarów...
Jakie są reakcje ludzi na waszą muzykę? Jaka publiczność przychodzi, czy jest interakcja? Jak to wygląda ze strony sceny?
Reakcje są przeróżne. Trzeba pamiętać, że nasza muzyka jest dość oryginalna i poza klasyfikacjami - więc cały czas budujemy własną publiczność. Prawda jest taka, że gramy, bo sprawia to nam przyjemność. Były już takie koncerty, kiedy byliśmy publicznością i muzykami zarazem, a były też momenty, że graliśmy dla pełnej sali. Czym większa, okazywana interakcja publiczności na naszą muzykę, tym większa jest w naszej muzyce energia. Takim wzorcowym przykładem pozytywnej relacji jest nasz koncert z okazji piątych urodzin kolektywu. Zdarza nam się też grać w dziwnych miejscach i w dziwnych okolicznościach, które też nas pozytywnie motywują. Graliśmy kiedyś w trakcie dyskoteki... I to był jeden z naszych lepszych koncertów. Nie wiem co na to publiczność, ale dla nas było super...
Granie na żywo to zawsze jest pewna doza przypadku, niespodziewanych wydarzeń. Jakie zatem mieliście wpadki a jakie "sukcesy", co najlepiej zapamiętaliście a o czym wolelibyście zapomnieć?
Na sześć lat terenNowych koncertów, każdy kolejny jest sukcesem i wielką radością. A co do wpadek, to w sumie, można powiedzieć, że była jedna. I wniosek z niej jest jeden. Nie zagramy już niż nigdy coverów, heh!
Dzięki za rozmowę.