Gdy przybyliśmy na miejsce trwała jeszcze próba, która znacznie opóźniła rozpoczęcie występu. Usiedliśmy więc przy kawiarnianym stoliku i nasłuchiwaliśmy dźwięków płynących zza stalowych drzwi, prowadzących do sali koncertowej. Ani ja, ani Kamil nigdy wcześniej nie zetknęliśmy się z muzyką Speed Caravan. Najbardziej byłem ciekaw brzmienia oud, arabskiej lutni, na której gra Mehdi Haddab - założyciel zespołu. Moje zainteresowanie wzbudzała możliwość posłuchania na żywo muzyki algierskiej, którą zespół się inspiruje. Chciałem też usłyszeć jak muzycy łączą formy tradycyjne z nowoczesnym rockiem i muzyką elektroniczną. W końcu doczekaliśmy się.
Spodziewałem się, że występ zgromadzi większą widownię - na sali było około 30 osób.
Po kilku pierwszych minutach wiedziałem już, że zespół tworzą profesjonalni muzycy, którzy opanowali swoją sztukę do perfekcji. Gra na lutni i gitarze basowej wywoływała we mnie zdumienie. Byłem pełen podziwu dla niesamowitych solówek, których mógłbym słuchać godzinami. Gra Pascala Teilleta i Mehdiego Haddaba na instrumentach strunowych była uzupełniana przez zestaw perkusyjny Rockiego Singha i ekspresyjną grę Mohameda Bouamara - meksykańczyka, który całą swoją energię wkładał momentami w bardzo intensywną grę na swojej darabuce.
Niestety zachwyt trwał tylko przez pierwszą minutę każdego utworu. Wtedy bowiem do gry włączała się DJka Hermione Krank. Przyznam, że od początku obawiałem się elektronicznego składnika muzyki zespołu. W opisach Speed Caravan pisano, że „doskonale łączy tradycyjne brzmienia z rockiem i muzyką elektroniczną”. Zastanawiałem się czy owe "łączenie" będzie kreatywne, takie jakie prezentuje np. zespół Valravn - u którego elementy elektroniczne tworzonej muzyki są sztuką samą w sobie i doskonale uzupełniają całość, czy też usłyszę typowe dla dyskotek bity. Niestety wątpliwości się ziściły. Muzyka elektroniczna w wykonaniu Hermione była zwykłym „umpa, umpa” żywcem wziętym z techno party. Basowe uderzenia i komputerowe efekty całkowicie zagłuszały wspaniałą grę Mehdiego i Pascala oraz śpiew Mohameda. Moment, w którym do gry włączała się Hermione był tą chwilą kiedy muzykę przestawało się słyszeć, a zaczynało się czuć. Druga połowa występu była już w zasadzie dyskoteką w czystej postaci. Brzmienie oud zostało przekształcone za pomocą efektów elektronicznych, słychać było zwykłą gitarę elektryczną, a komputerowo syntetyzowane dźwięki całkowicie zdominowały występ i słyszeliśmy je od początku do końca każdego utworu.
Przyznam, że byłem zawiedziony. Liczyłem na solidną dawkę twórczości z górnej półki. Niestety słyszałem ją tylko przez kilka chwil. Szkoda, że tak wspaniała muzyka została całkowicie zagłuszona przez dyskotekowe miksy.
Francophonic Festival
koncert Speed Caravan
Katowice, klub Cogitatur, 18.03.2010 r.
Mnie się podobało - brawa za odwagę dla organizatorów - sam wiem jak trudno podejmować takie decyzje by zaprosić kogoś na koncert do lokalu, kto nie jest znany.
Cieszę się, że w Katowicach i okolicach ostatnio coś się ruszyło i można posłuchać ciekawych grup inspirujących się muzyką folkową, tradycyjną, worldmusic.
PS. Ktoś się wybiera na Richarda Bonę do Kędzierzyna-Koźla?