Dyskretne pomarańczowe oświetlenie sceny sprawiało wrażenie, że siedzę wśród ogromnej liczby świec. Cztery postacie bezszelestnie usiadły na swoich krzesłach. Największą uwagę zwracała kobieta nosząca czarny kapelusz zasłaniający część twarzy. Jej sylwetka z podwiniętymi pod krzesło nogami tworzyła atmosferę anonimowości, w której głównym bohaterem nie miał być muzyk lecz jego muzyka. Pozostali artyści również nie starali zwracać na siebie uwagi widowni. Jakby każdy z nich mówił "nie, to nie ja jestem tutaj najważniejszy".
Bez słów rozpoczęli swój koncert. Grali niczym zaczarowani, siedząc jakby w zastygniętych pozach prawie się nie poruszając, czasami tylko śląc delikatny uśmiech do partnera siedzącego obok. Podczas występu Stilo nie było tych wszystkich "przeszkadzaczy" - migających świateł, okrzyków, konferansjerów - tak przecież typowych dla koncertów. Tam był tylko słuchacz i muzyka, z wykonawcą jakby celowo grającym rolę drugoplanową. Muzyka, którą słyszałem tworzyła inny świat, tak jakby wewnątrz sali koncertowej istniała równoległa rzeczywistość, w której nie ma pośpiechu, lansu, rywalizacji, a wszystko jest dokładnie takie jakie być powinno.
Stilo zagrało muzykę głównie ze swojej pierwszej płyty pt. "Opowieści kamieni" wracając tym samym do swoich korzeni. Nagrywano ją w 1998 roku, od tamtej pory skład zespołu był wielokrotnie zmieniany co zaowocowało również ewolucją brzmienia. Nowe aranżacje są bogatsze od tych uwiecznionych na płycie, słychać też, że zespół więcej eksperymentuje i szuka nowych środków wyrazu w swojej muzyce.
Perłą w składzie jest Adam Rozenman. Spędził trochę czasu w Izraelu, gdzie współpracował z grupami Mikcav i Meirą Asher. Obcował też z muzyką brazylijską i bluesem. Te doświadczenia sprawiły, że do perfekcji opanował grę na wielu instrumentach perkusyjnych pochodzących z krajów arabskich. Podczas koncertu wykorzystywał m.in.: udu, darabukę, tamburyn rek, bęben daf oraz niezliczoną liczbę różnych rodzajów dzwonków. Wprawił mnie w osłupienie po tym gdy wykonał kilkuminutowy utwór solowy grając jedynie na tamburynie.
Podczas występu miałem poczucie, że jestem na spotkaniu tajnego stowarzyszenia spotykającego się w tajemnicy aby posłuchać zakazanej muzyki. Bo w pewnym sensie to jest twórczość zakazana. Nie usłyszymy tej muzyki w mediach masowych, nie kupimy tych płyt w „dobrych sklepach muzycznych”. Informacje o takich zespołach jak Stilo są przekazywane głównie pocztą pantoflową. Ale w pewnym sensie to dobrze ponieważ dzięki temu na ich koncerty przychodzi ściśle zdefiniowana publiczność, która potrzebuje tej muzyki i jej szuka. Na szczęście znajduje.
Polecam ten zespół wszystkim, którzy chcą słuchać muzyki, która sięga głębiej, która próbuje zastanowić, skłonić do rozmyślań, a jednocześnie pozwala odpocząć i uciec od codziennej bieganiny. Koniecznie musicie posłuchać ich na żywo - muzyka z odtwarzacza nie oddaje atmosfery, która panowała w sali koncertowej Bytomskiego Centrum Kultury.
Koncert zespołu Stilo
Bytom, Bytomskie Centrum Kultury, 20.03.2010 r.