Shakti jest jedną z pierwszych grup, która połączyła tradycyjną muzykę hinduską z jazzem, rockiem i innymi gatunkami muzycznymi. To był duży eksperyment w latach 70. kiedy grupa powstała. Jak ta muzyka była odebrana wtedy w Indiach, zwłaszcza przez mistrzów muzyki tradycyjnej?
Kiedy Shakti powstało w 1975 roku po raz pierwszy muzyka hinduska i jazz pojawiły się w improwizowanej formie. Również po raz pierwszy zagrano razem muzykę z północy i południa, co nawet w samych Indiach było dużym zaskoczeniem. Mistrzom z południa i północy trudno było to zrozumieć, jak to było możliwe i byli bardzo krytyczni wobec grupy. Ale młoda publiczność w Indiach bardzo wspierała Shakti. Podobała im się nasza muzyka. To był jeden z najbardziej znanych zespołów w Indiach i tysiące ludzi przychodziło na koncerty. W ciągu ostatnich 20 lat Shakti [od 1997 reaktywowane jako Remember Shakti - przyp. red.] stało się bardzo popularnym zespołem, na którego koncerty przychodzą miliony ludzi.
Dziś formuła muzyczna zespołu jest bardziej rozbudowana - to nie tylko południowa i północna muzyka indyjska, ale i elementy Bollywood, elementy rocka, jazzu i elektroniki... Jest o wiele większe muzyczne zróżnicowanie niż do tej pory. I publiczności też to się bardziej podoba niż kiedykolwiek przedtem.
Proszę opowiedz o Waszej pierwszej wizycie w Polsce, która miała miejsce w 1977 roku.
Zagraliśmy koncert w Warszawie. Pamiętam, że frekwencja była bardzo dobra, bardzo dużo ludzi przyszło, żeby nas posłuchać i że spodobał się im nasz koncert. Byliśmy podekscytowani, że mogliśmy zagrać w tej części świata, ponieważ nigdy przedtem tu nie byliśmy - bardzo trudno było tu przyjechać w tamtych czasach. Teraz sytuacja jest inna - granice są otwarte, publiczność jest wolna i może przyjść na koncert. Dziś fani mają również więcej informacji o naszej muzyce, bo mogą zobaczyć nas na youtube, video, poczytać o nas w internecie... Gdy przychodzą zobaczyć jak gramy, wiedzą więcej i są bardziej świadomi, co tworzymy. Dlatego teraz też jest większą frajdą granie w takich państwach jak Polska, Republika Czeska, Słowenia... Już nie możemy doczekać się występu, bo tutaj są obecne stare tradycje muzyczne, dzięki którym fani bardziej rozumieją co robimy. Granie tutaj jest dla nas bardzo satysfakcjonujące.
Jaki materiał zagracie w Polsce?
Pracujemy nad nowymi utworami i zagramy 5-6 nowych piosenek. W tej chwili komponujemy muzykę, która ma znacznie więcej głosów niż dotychczas. Nasz wokalista, Shankar Mahadavan jest jednym z najbardziej znanych głosów Bollywood, także dodamy te utwory do naszego występu. Poza tym zagramy materiał starego Shakti z lat 70, ponadto Remember Shakti, które odrodziło się ponad 10 lat temu. To bardzo rozbudowany repertuar - w sumie jednego wieczoru wykonamy 15-16 piosenek. Widzowie usłyszą różne rodzaje kompozycji, niektóre z nich będą zawierać elementy elektroniczne, jazzowe, elementy klasycznej muzyki hinduskiej z południa i północy Indii. Podsumowując, planujemy zagrać bardzo różnorodną muzykę dla publiczności w Polsce.
Brzmi wspaniale! Nie mogę się doczekać!
Dziękuję.
Czy kiedykolwiek usłyszałeś polski utwór tradycyjny?
Niestety nie, nie miałem możliwości posłuchania wcześniej polskiej muzyki, ponieważ Polska była dłuższy czas zamknięta dla reszty świata, dopiero w ciągu ostatnich 20 lat "otworzyła się". Ale wiem, że istnieje tu tradycja zachodniej muzyki klasycznej, która jest typowa dla tej części świata. W Polsce są wyjątkowi jazzmani, których zresztą słuchałem. Mam nadzieję, że gdy teraz tu przyjedziemy będzie okazja do posłuchania polskiej muzyki. To byłoby miłe.
Proszę opowiedz więcej o sobie. Współpracowałeś z wieloma muzycznymi sławami z całego świata...
Tak, jestem szczęściarzem! [śmiech] Właśnie skończyłem długą trasę ze wspaniałym pianistą jazzowym, Herbie Hancock'iem. Podróżowaliśmy po Ameryce Południowej – Brazylii, Chile, Peru, Argentynie... To była cudowna trasa! Tuż przedtem odbyłem równie wspaniałą trasę z jazzowym saksofonistą, Charles’em Llyodem, a teraz mam grać z Johnem McLaughlinem. To niesamowite, że mogę wystąpić z trzema legendami jazzu w jednym roku! Jestem szczęśliwy, że mogę z nimi grać. Oprócz tego współpracuję z Grateful Dead, jedną z bardziej znanych rockowych grup z USA. Piszę również muzykę dla baletu i dla orkiestr symfonicznych, napisałem symfonię dla National Symphony Orchestra z Washingtonu, dla orkiestry z Nashville i Detroit. Wspaniale mieć to na koncie. Występuję również z Béla Fleckiem, który gra na banjo oraz z klasycznym basistą, Edgarem Meyerem. Napisałem też muzykę dla zespołu baletowego z San Francisco - jest to nowa praca, oparta na partyturze Korsakowa do jego "Szecherezady". To wszystko jest bardzo różnorodne, cieszę się, że udało mi się tego dokonać.
Który z tych projektów okazał się być najbardziej zaskakujący i nieprzewidywalny?
Jak dotąd, najbardziej nieprzewidywalną była moja niedawna współpraca z baletem z San Francisco. Sto lat temu zaginęły nuty do "Szeherezady", dzieła rosyjskiego kompozytora Korsakowa. Poproszono mnie o napisanie nowej partytury, na podstawie tej napisanej przez Korsakowa, utrzymanej w stylu zachodniej muzyki klasycznej. Nie wiedziałem, co się stanie, jeśli użyję indyjskich, arabskich i zachodnich instrumentów i gdy je połączę w jedną całość w utworze symfonicznym z baletem. Nie wiedziałem, czy to zadziała.
Kiedy rozpoczęliśmy próby, zacząłem mieć obawy, bo nie brzmiało to jak powinien brzmieć balet. Ale gdy zjawiłem się na premierze w Monte Carlo i balet zszedł ze sceny, wtedy publiczność podekscytowana muzyką i wykonaniem, zgotowała nam pięciominutową owację na stojąco. Byłem bardzo zdziwiony, jak całość "zagrała" na scenie. Nigdy nie przypuszczałem, że tak się stanie, na początku nawet nie chciałem tam być, z powodu moich obaw, ale okazały się bezpodstawne i przedstawienie okazało się wspaniałe!
Rozwijając temat kompozycji, skąd czerpiesz inspiracje?
Inspirację czerpię od muzyków, z którymi gram oraz od publiczności. Gdy gram z nowymi muzykami, to, jak oni reagują na moją muzykę, pokazuje mi różne jej aspekty z ich punktu widzenia. To mnie inspiruje do pracy, daje mi nowe pomysły, nowy i świeży kąt spojrzenia, nowe możliwości. Inspiracja płynąca od muzyków z którymi gram jest dla mnie bardzo pomocna - również dla poznania mojej własnej twórczości. Z kolei publiczność - to, jak reaguje, zachęca mnie, żebym grał lepiej i lepiej. To są dwa najważniejsze źródła mojej inspiracji. Poza tym elementy natury - piękny zachód, wschód słońca, jak pięknie wygląda księżyc, jak pachnie deszcz, rytm kropli spadających na ziemię, rytm, w jakim biegną konie i sposób, w jaki podskakuje jelonek - to wszystko jest dla mnie bardzo inspirujące, chcę to zawrzeć w mojej muzyce, bo jestem muzykiem rytmicznym.
Jesteś również nauczycielem. Czy jesteś wymagający? Jak to jest z tablą - jak długo trzeba ćwiczyć, by być dobrym muzykiem?
Mój nauczyciel był dla mnie bardzo wymagający, zawsze chciał, żebym ćwiczył po 6-7 godzin dziennie i cały dzień tylko słuchał różnych rodzajów muzyki. Mówił: "Nie musisz chodzić do szkoły i uczyć się historii, geografii i języków, bo będziesz grał na tabli, skoncentruj się tylko na tym", ale oczywiście moja mama zadbała o to, żebym poszedł do szkoły i się uczył. Otrzymałem dobrą edukację, która teraz jest mi pomocna.
Ja sam jestem wymagającym nauczycielem ponieważ chcę, żeby student zrozumiał istotę tego, co robi. Nie domagam się, żeby ćwiczył cały dzień i słuchał muzyki, żeby nie chodził do szkoły i zajął się tylko muzyką - to nie jest mój punkt widzenia. Ale muszę mieć pewność, że cały czas spędzany ze mną jest poświęcony na naukę gry. Tabla to bardzo wyrafinowany sposób grania rytmu - technika gry jest bardzo siłowa. Gdy raz dobrze ją opanujesz, możesz grać na jakimkolwiek instrumencie z całego świata, to nie jest żaden problem. Dlatego też możliwe jest, że tablista nauczy się rytmów granych na instrumentach rytmicznych z całego świata, np. Afryki, Ameryki Środkowej i Południowej.
Jeżeli opanujesz technikę gry na tabli, możesz pokusić się o to, aby stała się ona bardziej międzynarodowym instrumentem. Zwykle najpierw staram się nauczyć studenta techniki gry, potem dopiero kompozycji, repertuaru - gdy zna już technikę jest to całkiem łatwe. Powtórzę jeszcze raz, że technika jest najważniejsza i muszę być pewny, że student ją opanował.
Otrzymałeś mnóstwo wyróżnień i nagród - nawet rangi państwowej. Z której z nich jesteś najbardziej dumny, a która z nich jest najbliższa Twojemu sercu?
Hmm... muszę przyznać, że najbardziej ważną nagrodą była ta, którą dostałem od swojego nauczyciela tabli - gdy kiedyś grałem w Indiach. Mój nauczyciel wszedł na scenę, wręczył kwiatek i pobłogosławił mnie. To bardzo ważne, aby nauczyciel był zadowolony z twojej pracy - jeśli tak jest, to jest to najważniejsza nagroda, którą możesz otrzymać. Byłem bardzo szczęśliwy, że nauczyciel uhonorował mnie w ten sposób.
Nagroda, z której jestem bardzo dumny to oczywiście Grammy, które otrzymałem trzy lata temu, kiedy nagrałem płytę "Global Drum Project", która okazała się być najlepszym albumem world music. To była nagroda międzynarodowa, przyznana przez muzyków i dlatego byłem również bardzo szczęśliwy, gdy mi ją wręczono.
Jakie są Twoje najbliższe plany koncertowe?
Moje najbliższe plany to ukończenie obecnej trasy z Remember Shakti - mam nadzieję, że będziemy w stanie zrobić nagrania live z koncertów. W przyszłym roku lub za dwa - jeśli się uda - planujemy dużą trasę po Ameryce i Azji. Na zimę pojadę do Indii, gdzie od lat koncertuję w tym czasie, potem w kwietniu zabieram mój zespół - Masters of Percussion - do Ameryki, gdzie mamy już zaplanowaną dużą trasę, ponad 20 koncertów.
Na sam koniec poproszę o kilka słów specjalnie dla Czytelników Folk24.pl!
Zapraszam na koncert Remember Shakti 22.11.2013 w Warszawie, ponieważ jest to jedna z najbardziej ekscytujących grup na świecie. Rzadko zdarza się widzieć muzyków siedzących na scenie i tworzących na żywo muzykę dla publiczności - to bardzo odkrywcze, ciekawe i wspaniałe doświadczenie, więc przyjdźcie, obejrzyjcie i posłuchajcie!
Dziękuję za miłą rozmowę i życzę udanego pobytu w Polsce!
Dziękuję!