Projekt Svitlo powstał stosunkowo niedawno, opowiedz zatem proszę, jak do tego doszło?
Projekt powstał latem 2013 roku, jako efekt pewnej trudnej do bliższego opisania wewnętrznej potrzeby tworzenia ambientu. Wcześniej na początku roku zakupiłem klawiaturę MIDI, dwuoktawową, i zacząłem na niej ćwiczyć. Do tej pory nie grałem na instrumentach klawiszowych. W ogóle jedyny instrument, z jakim miałem do czynienia wcześniej, to był flet szkolny na lekcjach muzyki. Gra na nim była obowiązkowa przez większą część szkoły podstawowej. Osobiście nie wspominam dobrze tych lekcji. Były (z mojej perspektywy) przeładowane suchą teorią, a niewieloma przykładami, które by ją jakoś obrazowały. Ponadto trzeba też było śpiewać, a mój głos w zasadzie po dziś dzień do łatwych do opanowania nie należy. Gra na flecie też nie szła mi wtedy najlepiej. Za to fascynowały mnie instrumenty klawiszowe, na których to nie bardzo miałem okazję grać. Tak więc po latach postanowiłem zrealizować marzenie o nauczeniu się gry na takim instrumencie. Grę ćwiczyłem samodzielnie, błądząc palcami po klawiszach po kilka godzin dziennie, aż byłem w stanie tworzyć proste melodie. Z czasem palce nabierały biegłości i skomplikowanie melodii rosło.
Pierwszy krótki „album” składał się z bardzo prostych utworów, o improwizowanym charakterze, tematycznie skupionych wokół letniej przyrody i cyklu Dzień-Noc. Jego tytuł to „Improwizacja”. Ta improwizacja odtąd jest główną cech nagrywanych przeze mnie utworów. Tym, co mnie skłoniło do takiego, można by powiedzieć, dość chaotycznego podejścia do tworzenia, była obserwacja przyrody, gdzie każdy dźwięk, jak szum drzew, wiatru, śpiew ptaków, może się pojawić w każdej chwili, niespodziewanie. Właśnie to chciałem oddać na pierwszym albumie. Ponadto zauważyłem, że w czasie takiej gry bardziej skupiam się na przekazywaniu w dźwiękach uczucia, niż na tym, jaki powinien być następny akord czy nuta. Skraca to zresztą czas pracy nad utworem do czasu potrzebnego na nagranie kolejnych ścieżek i połączeniu ich razem, co u mnie w zasadzie ogranicza się do ustawiania poziomu głośności danej ścieżki.
W swojej twórczości łączysz ambientową elektronikę z elementami folku ukraińskiego. Które regiony Ukrainy czy Słowiańszczyzny są Ci najbliższe?
Na pewno z racji tego, że od wczesnego dzieciństwa trafiałem na różnego rodzaju festiwale i festyny ukraińskiej muzyki ludowej na Podlasiu to właśnie ona najsilniej wpłynęła na moją twórczość. Jakkolwiek nie stawiam sobie odgórnie ograniczeń, co do którego regionu Słowiańszczyzny odwołuję się w swej twórczości, to najbliższym mi muzycznie regionem jest niewątpliwie moje rodzinne Podlasie.
Czy jest to dokładne przełożenie rytmów ludowych na elektroniczne czy folk stanowi tu bazę do improwizacji? Jak to u Ciebie z tym dokładnie jest?
W moich nagraniach utwory bazują na folku słowiańskim (tańce, pieśni „popularne”, dumki etc.) , z tym, że ja przeciągam specyficznie rytmy i tworzę raczej własne melodie, niż wykorzystuję istniejące. Stosuję powtarzanie kilkunutowego motywu, wokół którego improwizuję, co jest pewnym uproszczeniem w stosunku do, jednak bardziej złożonych, ludowych kompozycji. Różnica u mnie tkwi w tym, że ja prowadzę melodię w „senny”, bardzo przeciągły sposób, a gdy np. w ukraińskiej muzyce ludowej jest sporo „świergotliwych” ozdobników (na fletach szczególnie jest to słyszalne), których na moich klawiszach, byłoby mi dość trudno odtworzyć czy nagłego skoku pomiędzy oktawami, którego u mnie prawie nie ma, a jeśli już występuje, to jest powtarzane wielokrotnie (bo mam strasznie krótkie motywy bazowe). Melodia u mnie „wije się jak wąż” po kolejnych stopniach skali, pomiędzy „przeciągniętymi” nutami, podczas gdy w muzyce ludowej w tych miejscach następowałyby skoki o kilka czy nawet kilkanaście półtonów. To chyba najbardziej u mnie właśnie wpływa na brzmienie melodii.
Jaki cel przyświeca Twoim muzycznym poszukiwaniom?
Kwestią tego, co ja próbuję przez te eksperymenty muzyczne „zbadać” jest to, czy da się osiągnąć brzmienie rockowe/metalowe, pozostając w obrębie ozdobników, skal muzycznych, rytmów muzyki słowiańskiej. Bo jak już ktoś się bawi w ostrzejsze brzmienia, to albo elementy słowiańskie to jedna ścieżka na klawiszach, a gitary idą jak z klasyków thrashu, albo zmieszane są z wyraźnymi „celtycyzmami”.
Rozwiń proszę tę myśl. Jaki jest zatem potencjał w tradycyjnej muzyce ludowej dla muzyki, nazwijmy to, nieludowej, filmowej czy komercyjnej?
Ja widzę spory potencjał w takich działkach jak tańce, dziecięce wyliczanki czy pieśni obrzędowe. One mają czasem naprawdę odjechane nagłe skoki skali, w wyższe oktawy, które gdyby zagrać na elektryku z przesterem, to by wielu słuchaczom szczęki opadły z wrażenia!
I ludowe linie basowe też potrafią być, jak to się mówi, nie w kij dmuchał. Weźmy na przykład takiego Elfmana, który bazując na klezmerze i okołobałkańskich i wschodnioeuropejskich brzmieniach odstawia od lat różne symfoniczne ścieżki muzyczne do „Batmana” czy „Soku z Żuka”. I wciąż w brzmieniu słychać pochodzenie inspiracji i to bardzo mocno. Oczywiście poszedł on w chromatyczność, ale jak dla mnie – z sensem. Z bliższych geograficznie okolic mamy albo kultywowanie archaicznych form, albo muzykę, gdzie lokalne ludowe elementy są tylko dodatkiem, który czasem się wybija nad „obcą” materię.
W sumie kompozytorzy muzyki klasycznej działali jeszcze w sensownym, moim zdaniem, kierunku.
To znaczy?
Hmm... Byli barokowi kompozytorzy ukraińscy, którzy też wykorzystywali muzykę ludową przy tworzeniu swej muzyki. Zresztą w samych dumach kozackich często czuć barok, przy czym zachowują one ludowy charakter. Wpływy były w obie strony.
Wróćmy zatem do projektu Svitlo. Jakiś czas temu nagrałeś wspólny kawałek z Poreslavem. Czy to była jednorazowa akcja, czy planujecie kolejne nagrania?
Jak na razie nie ma żadnych planów dalszej współpracy. Zresztą nawet ten kawałek nie był planowany, a powstał spontanicznie. Nie wykluczam jednak możliwości takiej współpracy.
Twoje prywatne fascynacje muzyczne to...
Słowiańska muzyka ludowa. Muzyka klasyczna – kompozytorzy niemieccy tacy jak Wagner, Beethoven. Ukraińscy – Mykola Leontovych, Mykola Lysenko. Lubię też twórczość Moniuszki i Chopina. Z muzyki elektronicznej – wcześnie poznany przez mnie Jean Michel Jarre, później Kraftwerk. Słuchane już w dzieciństwie ukraińskie grupy takie jak Komu Vnyz, Vopli Vidopliasova, Vij, Braty Hadiukiny, Haydamaky. Białoruski Stary Olsa. Z metalu – Drudkh, Nokturnal Mortum, Kroda, Graveland, Summoning, Darkthrone oraz projekty Fenriza Storm i Isengard. Post punk – Joy Division, Siouxsie and the Banshees. Ponadto scena dark wave, gothic-industrial i temu podobne klimaty okołogotyckie. Space rock – Hawkwind, Pink Floyd.
Czy masz jakieś plany związane z projektem Svitlo? Chodzi mi o płytę, ewentualne koncerty, działania promocyjne?
W zeszłym roku nawiązał ze mną kontakt Gareth Shaw z Mithrim Records, wydający w krótkich seriach na kasetach nowe projekty z gatunku „dungeon synth”. Był nastawiony bardzo entuzjastycznie do dotychczasowego materiału. Chciał wydać cały nagrany do tamtej chwili mój dorobek dźwiękowy. Jednakże kontakt się urwał, a strony na facebooku i blog Mithrim Records zniknęły. Co do koncertów – byłoby to ciekawe wyzwanie ze względu na charakter i strukturę utworów i jest to temat do głębszego przemyślenia ale w chwili obecnej nie jestem w stanie tu nic więcej powiedzieć. Całość materiału, jaki nagrałem, jest dostępna cały czas w internecie, na licencji Creative Commons, z uznaniem autorstwa (CC-BY). Ten materiał można rozpowszechniać w dowolnej formie, nie pytając mnie o zgodę. Wymogiem jest jedynie podawanie autora. Do czego zresztą przy każdej okazji zachęcam!
Dziękuję za wywiad i poświęcony czas!
Dziękuję również i pozdrawiam!
Wywiad pierwotnie ukazał się w magazynie „Gniazdo” nr 1(16)/2016. Obecny, publikowany na naszych łamach jest jego rozwinięciem.