Kiedy zaczęło się twoje muzykowanie?
Zaczęło się gdzieś w czasach liceum, w Ostrowie Wielkopolskim, od klasycznej gitary Musima, którą siostra przywiozła mi z NRD. Wraz z przyjaciółmi grałem na niej wszystko co się wtedy grało, piosenkę turystyczną (chodziłem po górach), poezję śpiewaną, bossanovę i takie tam różne rzeczy. Muzyka folkowa pojawiła się, gdy wyjechałem na studia do Poznania.
Kiedy po raz pierwszy stanąłeś na scenie z zespołem?
Grywałem wcześniej z różnymi składami, m.in. z Michałem Żakiem, ale było to okazyjne i nietrwałe. Tak naprawdę wszystko zaczęło się od Danaru. Poznałem Ewelinę Grygier i Patrycję Napierałę (obie wywodzą się z orkiestry flażoletowej). Zadebiutowaliśmy na Festiwalu w Dowspudzie w 2004 roku. Zaprosił nas tam Piotrek Fiedorowicz - współorganizator, który goszcząc u mnie, usłyszał nasze demo. To było tak wspaniałe doświadczenie, że postanowiliśmy to rozwijać.
A jak to było z Gwerenn?
Kiedyś z Eweliną zagraliśmy na warsztatach, do których musieliśmy przygotować materiał bretoński. Warsztaty się skończyły, a materiał pozostał. Cóż było robić… (śmiech). Zaprosiliśmy do współpracy Patryka Hołogę (bodhran, instrumenty perkusyjne - przyp.red.) i wystąpiliśmy pierwszy raz w 2008 r. podczas Cyber Fest Noz w Poznaniu. Ewelina w natłoku zajęć zrezygnowała, ale my postanowiliśmy to kontynuować, stopniowo dołączyliśmy kolejne osoby i instrumenty - flet, saksofon, gitarę basową. W tym składzie gramy - też nowocześnie - muzykę bretońską, głównie do tańca, by ludzie się bawili.
Grasz nie tylko z Gwerenn, Danarem, pełno cię też na sesjach, balfolkach, fest-nozach. Są też inne projekty prawda?
Razem z Eweliną tworzymy Duo Grygier/Biela, z Gosią (Małgorzata Mycek, wokalistka Danaru - przyp.red.) Macalla Trio. Z kolei w duecie z Rafałem Kwietniewskim (akordeon) gram francuską muzykę taneczną, bo Francja to nie tylko Bretania. Lubię konwencję balfolków, zabaw do muzyki na żywo, bo lubię interakcję z tancerzami. Ostatnio rozpocząłem też współpracę z zespołem muzyki średniowiecznej „Tryzna”.
Czy to nie za dużo, nie ma konfliktu interesów?
Interesuje mnie różna muzyka i udział w różnych projektach pozwala mi się realizować, rozwijać, spotykać nowe inspiracje. Konflikt terminów może się pojawić, ale to już jest kwestia zarządzania czasem i kalendarzem grań, a tym w zespołach zajmuję się… ja (śmiech).
Co zatem grasz poza muzyką irlandzką, bretońską, francuską?
Zdarza nam się z różnymi zespołami zagrać również muzykę taneczną z innych stron Europy: kraju Basków, Galicji, Szwecji.
A muzyka polska?
Tradycyjna muzyka polska nie dopuszcza użycia gitary, a ja jestem gitarzystą, dlatego na razie szukam swojej wizji na nią.
Jaka jest zatem twoja wizja grania muzyki tradycyjnej w ogóle, jak powstaje twoja muzyka?
Staram się godzić wierność tradycji ze współczesnością. Muzyce tradycyjnej trzeba nadać współczesny kontekst, by była prawdziwa. Dziś nie wracamy z pola, tylko z biura, nie odkładamy kosy, tylko komputer, nie chwytamy za instrument dziadka, tylko nową gitarę, skrzypce wykonane współcześnie. By muzyka tradycyjna mogła przetrwać, musi otrzymać nowy kontekst, współczesne odniesienie. Staram się to robić. Uczę się grać tradycyjnie, poznaję techniki, ozdobniki, rytm. To jest dla mnie punkt wyjścia. Co zrobię potem z melodią to już moja sprawa, ale ważne by zachować jej puls, rytm, kanon wykonawczy. Da się pogodzić te dwa światy, tak by nadawało się to do tańca. To kwestia umiejętności wykonawczych i aranżacyjnych. Podsumowując, interesuje mnie granie nowoczesne z mocnym osadzeniem w tradycji.
Stąd perkusja w nowym składzie Danaru?
Chcemy złamać pewien stereotyp, że jak już jest perkusja w kapeli celtyckiej, to z reguły rockowa w charakterze. Nasz pomysł na muzykę Danaru to stworzenie zespołu, gdzie perkusja jest ważnym elementem, ale perkusja z etnicznym, folkowym bitem. Trudno tę naszą wizję do czegoś/kogoś porównać, bo nie ma na to dobrych przykładów w świecie tradycyjnego, irlandzkiego muzykowania, gdzie gra się z bodhranem. Świadomie wybieramy perkusję, bo chcemy przecierać nowe szlaki.
Co dla ciebie jest najważniejsze w graniu?
By w każdym projekcie, w którym biorę udział, pozostał jakiś mój wkład, ślad. Gdy dołączam do zespołu, staram się dać jak najwięcej od siebie, głównie w aranżacjach, bo tu mam sporo do powiedzenia.
A czyja muzyka cię inspiruje? Czego słuchasz?
Słucham wielu rzeczy: Hamon Martin Quintet, Karma, Skeduz, Darhaou, Pevar Den z Bretanii; Aligot Elements, Le Bal en Chantier, Djal, Zlabya z Francji; Michael Mc Goldrick, Solas, Karan Casey z Irlandii, szkoccy Lau, Fraser Fifield, Karine Polwart, Julie Fowlis czy Kathryn Tickell z Anglii. Większość tych przykładów dotyczy współczesnych interpretacji muzyki tradycyjnej, bo to jest mi najbliższe, ale inspiruje mnie też muzyka bardziej źródłowa z tych regionów, a oprócz tego wiele znakomitej muzyki z całego świata, nie sposób wszystkiego tu wymienić… Jak w każdym nurcie, tak i tu pojawia się wielu muzyków, którzy grają folk, bo modny, którym wydaje się, że grają po irlandzku.
Jaki jest twój stosunek do takich grup - pytam cię jako osobę, która poświęciła kanonom gry wiele czasu?
Z jednej strony psują trochę wizerunek innym, samej scenie, z drugiej każdy niech gra jak uważa, zawsze ten folk, jaki by nie był, idzie w świat. Może dzięki temu, że ludzie trafią na ich koncert zainteresują się bardzej folkiem, przyjdą później na nasz? Podejście czysto purystyczne do muzyki się nie sprawdzi, bo prędzej czy później ograniczy tę muzykę do wąskiego grona odbiorców.
Gdzie chciałbyś zagrać, masz taki festiwal marzeń?
Tak. „Celtic Connections” w Glasgow w Szkocji. Mimo masowości imprezy, chciałbym też zagrać na „Interceltic” w Lorien w Bretanii.
Wasze najbliższe plany płytowe?
Najpierw chcemy nagrać płytę Duo Grygier/Biela. Potem Danar, mam nadzieję, że uda się to również najbliższej zimy. W dalszej kolejności czeka Gwerenn, bo materiał na płytę już by się znalazł.
Zatem życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.