W FOLKOWYM TONIE
«1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8,
9,
10»
Ta jesień, mimo bardzo chłodnych dni, ogrzewana jest muzyką! Pod koniec września fani folkmetalu mogli czuć się usatysfakcjonowani, do Warszawy przybyli bowiem tłumnie Bogowie folkmetalowego grania. I wypadli świetnie!
Ostatniego dnia festiwalu publiczność została przeniesiona do świata grupy etnicznej Garifuna, zamieszkującej Amerykę Środkową. Poznaliśmy ich kulturę, wspomnieliśmy też wielkiego jej orędownika i promotora.
Czwartego dnia festiwalowa publiczność wybrała się w podróż na wyspy Trynidadu i Tobago oraz do Nowej Zelandii. Egzotyczne calypso i budzący skrajne emocje taniec haka zaczarowały namiot Skrzyżowania Kultur.
Trzeciego dnia warszawskiego festiwalu na scenie spotkali się mistrzowie, co już jest niejaką tradycją, starając się pokazać prawdziwe skrzyżowanie kultur, łączące różne tradycje, style. Finał to współczesne spojrzenie na tradycję.
Drugi dzień festiwalu to spotkanie z różnymi artystami, najpierw w trakcie konferencji, a później na wieczornym koncercie. Tego dnia za sprawą muzyki powędrowaliśmy nad Morze Śródziemne, nad Ocean Indyjski i do samej Afryki.
Pierwszy dzień Skrzyżowania Kultur przyniósł ciekawe dyskusje z zagranicznymi gośćmi na temat polskiej sceny etno/folk. W festiwalowym namiocie z kolei, na czterogodzinnym koncercie, teoria spotkała się z praktyką.
Gdy we wrześniu pojawia się charakterystyczna sylwetka namiotu pod Pałacem Kultury i Nauki jest to nieomylny znak: Skrzyżowanie Kultur nadchodzi! A fani world music, dawno już zaopatrzeni w karnety, odliczają dni do początku festiwalu.
Choć rano się jeszcze chmurzyło, po południu było ciepło i przyjemnie. Radomski plener przy ulicy Kozienickiej zapełnił się muzyką i liczną publicznością, na festiwal przyjechali widzowie z różnych części Mazowsza i Podlasia.
Pomysł na ten artykuł narodził się po spotkaniu z Misią, słynną fadistką. Przyjechała na koncert do Warszawy i od razu ustawiła się kolejka dziennikarzy, by zamienić z artystką parę słów. Kolejka była długa: stacje radiowe i telewizyjne, prasa kobieca i fachowa... Każdy miał kwadrans i do widzenia.
W ostatnim tygodniu sierpnia w Narolu, małej miejscowości na Roztoczu, odbyła się druga edycja Akademii Muzyków Wędrownych. Nauka tradycyjnych pieśni z Polski i Ukrainy oraz warsztaty lirnicze to tylko niektóre z punktów programu.
Drugi dzień festiwalu w Będzinie to tradycyjnie przedpołudniowe warsztaty, gdzie tym razem było nieco inaczej, i popołudniowe koncerty i kilka zapowiadanych premier. Finał z dawno nie słyszanym pod zamkiem Carrantuohill.
Jechałem do Będzina na pierwszy dzień festiwalu Zamek, przyznam się bez bicia, z nastawieniem, że niewiele może mnie zaskoczyć. Wydawało mi się, że znam już Flash Creep, Gwerenn, Strays i innych, na tyle, że... wydawało mi się.
Idea trzeciego dnia polegała przede wszystkim na tym, by jak najwięcej ludzi mogło uczestniczyć w proponowanych przez organizatorów wydarzeniach. Program tego dnia również skierowano do szerszego grona odbiorców.
Do Gorajca dojeżdża tylko jeden autobus dziennie. W około roztoczańskie lasy i pola, łagodny nurt rzeki Gnojnik, kilkanaście domów. Jeśli już ktoś obcy tu przyjeżdżał, to tylko po to, aby zobaczyć cerkiew z XVI w.
Podczas drugiego dnia Stockholm Folk Festival konieczność wybierania pomiędzy różnymi atrakcjami okazała się jeszcze większa, i o wiele trudniejsza. Co ciekawe, zasługa tylko częściowo leży po stronie organizatorów festiwalu.
Urlop to świetny czas na plenerowe spotkania z folklorem. My mieliśmy wyjątkowe szczęście. Na swej drodze natknęliśmy się na Redyk Karpacki podczas plenerowej imprezy w Łomnicy Zdroju, tuż pod słowacką granicą.
Dojechaliśmy na miejsce na kilkadziesiąt minut przed koncertem inauguracyjnym. Pierwszego dnia sztokholmski festiwal przywitał nas słońcem. Po całym dniu gęstych chmur i siąpiącego z nich deszczu była to miła odmiana.
W tym roku swój jubileusz obchodzi jedna z najciekawszych oficyn fonograficznych na świecie. Jako, że w Polsce pozostaje ona cały czas prawie w ogóle nie znana, pozwolę sobie przybliżyć pokrótce historię i działalność Sublime Frequencies.
Słowo się rzekło. Miesiąc temu przedstawiłam najciekawsze moim zdaniem lipcowe wydarzenia sceny etno, folk i muzyki tradycyjnej. Teraz nadeszła pora na przegląd muzycznego tygla z propozycjami na drugi miesiąc wakacji.
Niesamowita energia festiwalu w Czeremsze udzieliła się nam już po raz kolejny i to, mówiąc językiem muzycznym, "od pierwszych taktów". Program różnorodny, nawet bardzo, i jak poprzednio, nie zabrakło czarnego konia imprezy.
W połowie lipca, już siódmy raz mieliśmy przyjemność uczestniczyć w Karpackim Korowodzie - jedynej w Beskidzie Śląskim i Żywieckim imprezie na wzór słowackich, węgierskich, czy też rumuńskich "Domów Tańca".
Przyznam, że myślałem nad tym od kilku ładnych miesięcy. Słucham tej muzyki już od prawie 30 lat i praktycznie każdego roku inna płyta jest właśnie tą najlepszą, najciekawszą, odkrywającą nowe brzmienia i fascynacje.
Niedzielne spotkania z dawno niewidzianymi "w realu" znajomymi mogą zaowocować spontanicznym poszukiwaniem klimatów etno. Wszystko zaczęło się od jednego komentarza, a potem to etno samo już nas odnalazło...
Podobnie jak rok temu przedstawiamy Wam zestawienie koncertów i festiwali, których program jest godny polecenia fanom folku, etno i muzyki tradycyjnej. Na pierwszy ogień ciekawe, lipcowe wydarzenia muzyczne.
Ten festiwal to mistrzostwo świata. Pitzi obok Cyganek, sympatyczne babcie w strojach ludowych na telebimie i przesiąknięty potem młodych klub festiwalowy. Do tego belgijskie frytki w barach i tanie piwo wszędzie... Prawdziwy folk!
Nasi wykonawcy folk/etno/world music mają coraz więcej okazji do poznawania świata, a co za tym idzie do współpracy z zagranicznymi grupami. Taką szansę wykorzystali Vołosi i z gruzińską grupą 33A stworzyli ciekawy projekt.
Święto Kupały już za nami, zatem lato już nie tylko de facto ale i de iure. Południe Europy rozbrzmiewa już gorącymi, letnimi hitami. Oto porcja najświeższych, szerokorozumianych popfolkowych nowości, prosto z południa.
Jurta Muzykantów pojawia się w różnych miejscach w Polsce niosąc ze sobą pozytywną energię oraz ludowe i folkowe dźwięki. Tym razem projekt zawitał w warszawskim Aninie, na jubileuszu Chaty z Pomysłami. Było zacnie!
Rzadko się zdarza by jednego dnia świętować jubileusze tak zacnej instytucji oraz zasłużonej osoby dla promocji Bretanii i jej kultury w Polsce. Gdy jeszcze naście lat temu organizowali wspólnie fest-nozy, przychodziła na nie garstka. A dziś...
Mieszanie nurtów, łączenie tradycji z nowoczesnością, dźwięków generowanych elektronicznie, z tymi wydobywanymi z najprostszych ludowych instrumentów, wreszcie beatów z rdzennymi, korzennymi rytmami. Działo się w Skarżysku.
Gdy redakcja poprosiła o moją listę pomyślałem, że nie będzie to łatwe zadanie, gdy półki uginają się od dobrej muzyki, a tej na polskiej scenie folkowej nigdy nie brakowało i nie brakuje. Ale wybrać coś trzeba, bo tak kazali, zatem wybrałem.
Miał rację konferansjer, Krzysztof Trebunia-Tutka, prezentując zagranicznych gości festiwalu jako górali z Algierii i Sardynii. Dodając do tego koncerty naszych, z Beskidów i Podhala, można śmiało mówić, że to był góralski festiwal.
Trzy lata festiwalu zaowocowały już i wierną publicznością, i stworzeniem ducha tej imprezy. Mnogość wydarzeń festiwalowych powodował wręcz zawrót głowy. Wybór był naprawdę spory i to nie tylko dla osób lubiących ludowe tańce.
Sensowne wyznaczenie granic zjawiska zwanego muzyką folkową potrafi do białości rozpalić emocje. Wskazanie płyt ważnych dla polskiego folku - bez urażenia cudzych gustów czy zasług - to wyzwanie jeszcze bardziej ryzykowne.
Minął miesiąc od tego koncertu a ja nadal mam go w pamięci. Rzadko bowiem zdarza mi się być mile zaskoczonym czymś, po czym się tego nie spodziewałem. A tamtego wieczoru, w Sosnowcu, zaskoczyło mnie kilka rzeczy.
Na stadionie narodowym Orły męczyły się niemiłosiernie ze Zborną Ukrainy, a w kameralnym Instytucie Teatralnym odkrywało swój urok Białoruskie Polesie. Dwie poważne imprezy o wspólnym mianowniku - Wschodnia Słowiańszczyzna.
Jak zapewne niektórzy fani fińskiego folku, (do których także ja należę) zauważyli, 22 marca u naszych południowych sąsiadów - Czechów, wystąpił zespół godny uwagi. Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Dziarsko ruszyłem do Vsetína.
Moje zestawienie powstało w odpowiedzi na apel redakcji portalu Folk24.pl. Lista ta jest całkowicie subiektywna. Dla mnie po prostu te właśnie płyty są najważniejsze, do nich wracam najczęściej, z nimi wiążą się różne historie.
Dlaczego wybrać te pozycje a nie inne? Jakimi kryteriami wyboru się kierować? A gdy jeszcze dostaje się całkowicie wolną rękę i można wybrać zarówno dwie, jak i dwadzieścia najważniejszych płyt polskiego folku?
Gorąca atmosfera i wysokie temperatury w Sali Studium Wychowania Fizycznego Politechniki Łódzkiej? Takie rzeczy zdarzyć się mogą tylko na Yapie, której 38. edycja niestety już za nami! Pozostały tylko piosenki.
Wychodząc od szerokiego rozumienia słowa "folk" wybrałam przede wszystkim te albumy, które budzą we mnie pozytywne emocje i do których często wracam, nie zastanawiając się, czy to folk czy już nie. Starałam się ułożyć listę w miarę chronologicznie.
Zawsze miałem nieco historyczne podejście do muzyki. Jak już mi się coś spodoba, to staram się dowiedzieć jak najwięcej o muzyce, muzykach, wpływach, itp. Dociera się dzięki temu do takich nagrań, jak folkowe korzenie... Abby.
Wybór mój jest w pełni subiektywny, co podkreślam - i podany alfabetycznie wg autorów, bez wskazywania kto najlepszy. Te właśnie wydawnictwa uważam w polskim folku za jedne z najważniejszych i godnych polecenia.
Wybrałam kilkanaście płyt folkowych (lub około folkowych). Głównym kryterium wyboru było to, że po latach wciąż muzyka jest ciekawa, dobrze wykonana i dobrze się jej słucha. I że na każdej znajduję coś nowego, indywidualnego.
Początek roku to dobra okazja do planowania wyjazdów na festiwale muzyczne. Te, które już odwiedzaliśmy, ale i zupełnie nowe, na których nigdy byśmy się nie zjawili, gdyby nie czyjaś rekomendacja. Zapraszam do Klużu.
Muzycznych podsumowań roku ciąg dalszy. Tym razem komentarza słów parę na temat Listy World Music Charts Europe, prestiżowego plebiscytu dziennikarzy radiowych, rozgłośni zrzeszonych w European Broadcasting Union.
Zosia i Kasia spotkały się ponad trzy lata temu w Akademii Praktyk Teatralnych Gardzienice, gdzie razem pracowały. Basia działała tam już wcześniej. Okazji do spotkań nie brakło. Zaprzyjaźniły się i muzykowały później w stolicy.
Tym razem prezentujemy listę najciekawszych płyt wydanych w 2012 r. z pogranicza folku i odpowiednio punku i metalu, w subiektywnej ocenie redaktorów, realizującyh na co dzień program HelloFolks!" w Radiu Centrum.
Tym, którzy interesują się muzyką ludową nie trzeba przedstawiać takich nazwisk jak Kazimierz Meto, Józef Kędzierski, Stanisław Klejnas, Jan Gaca czy Maria Bienias. Tych, którzy ich nie znają odsyłamy do odnalezionych źródeł.
Rok 2012 nie szczędził nam nowości płytowych z różnych, pozamainstreamowych gatunków muzycznych. Folk nie był tu odosobniony, a ja sam miałem dość poważne rozterki, który z albumów wybrać jako ten najlepszy.
«1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8,
9,
10»