W FOLKOWYM TONIE
«1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8,
9,
10»
Wspólnym występem zespołu Carrantuohill i Treblers zakończyła się piąta edycja Weekendu Kultury Irlandzkiej, imprezy, która już na dobre wpisała się w życie kulturalne stolicy Zagłębia. W tym roku bito tu rekordy frekwencji.
Dziesięciolecie obchodów bułgarskiego święta wina Trifon Zarezan udało się znakomicie. Biletów zabrakło na kilka dni przed wydarzeniem, sala Rakowca pękała w szwach! Jak na jubileusz przystało, nie zabrakło niespodzianek.
W zeszłym roku mimowolnie szukałem etno, z początkiem tego roku etno przyszło do mnie. Wieści muzyczne, które spłynęły z kraju i ze świata odebrałem jako dobry znak i błysk pozytywnej energii, której ostatnio jakby niezawiele...
Wrocławski zespół Chudoba świętował na specjalnym koncercie w Synagodze pod Białym Bocianem w towarzystwie znakomitych gości - znanej wszystkim fanom folku rodziny Słowińskich oraz pieśniarki Bente Kahan.
Rok 2013 był rokiem kontrastów, wręcz: dziwnym. Co nie znaczy, że złym, po prostu zupełnie innym od 2012 czy 2011. Niemniej trafiły się płyty wyraziste. Niektórzy wykonawcy miło zaskoczyli. Czas na noworoczne podsumowanie.
Singiel to nie tylko osoba żyjąca w pojedynkę. Singiel to potężny oręż w walce o słuchacza, także w muzyce folkowej. Dawniej kojarzony z małą czarną płytką, ale czasy się zmieniają, więc formy i kanały promocji i dystrybucji muzyki także.
Raduza - pieśniarka, która zaczynała od grania swoich piosenek na ulicy, dziś należy do czołówki sceny folk u naszych południowych sąsiadów. Ale bywa i u nas, ostatnio została zaproszona jako gwiazda na festiwal bardów w Warszawie.
To niewątpliwie muzyczna uczta dla miłośników piosenki autorskiej i poezji śpiewanej. Od wielu lat jest to tak rozległy festiwal, że czasem ciężko pogodzić sprawy codzienne ze wszystkimi muzycznymi propozycjami organizatorów.
Przez cztery dni w Domu Kultury Rakowiec można było usłyszeć muzykę z różnych stron świata, od greckiej, arabskiej, po perską, litewską, słowacką, romską, łemkowską, polską i amerykański folk... To wróciły Etniczne Inspiracje!
Do Ząbkowic Śląskich trafiłem pierwszy raz, a przygnał mnie tam jubileusz istnienia jednej z ważniejszych grup polskiej sceny folkowej oraz ciekawość miejsca, gdzie wszystko się zaczęło i gdzie odbywała się kultowa "Folk Fiesta".
Za nami już kolejne międzynarodowe targi muzyki świata WOMEX, które tym razem przygarnęło walijskie Cardiff. Wśród wystawców dwa stoiska z Polski, wśród gości targów, Polaków nieco mniej. Sama impreza bez rewelacji.
Przez wiele lat moja uwaga koncentrowała się na muzyce celtyckiej, a później na tradycyjnym folku morskim. Bogactwo zwłaszcza tego ostatniego przyćmiło chęć poznawania innych odmian folku. Na szczęście tylko do czasu.
Na początku października, w Lublinie, w ramach trasy "Spirits of Old God’s Tour" wystąpili: Morhana, Grai i Radogost. Wymienionych supportowały młodsze stażem zespoły, lubelski Black Velvet Band i Netherfell z Krakowa.
Dwie zacne postacie rodzimej sceny alternatywno-mrocznej łączą siły. Cząstka Żywiołaka z pogańską energią i cząstka mrocznego, zimnofalowego Beltaine Improved. Zderzenie neo-ludowego grania z tradycyjną nutą miast lat 80.
Ta jesień, mimo bardzo chłodnych dni, ogrzewana jest muzyką! Pod koniec września fani folkmetalu mogli czuć się usatysfakcjonowani, do Warszawy przybyli bowiem tłumnie Bogowie folkmetalowego grania. I wypadli świetnie!
Ostatniego dnia festiwalu publiczność została przeniesiona do świata grupy etnicznej Garifuna, zamieszkującej Amerykę Środkową. Poznaliśmy ich kulturę, wspomnieliśmy też wielkiego jej orędownika i promotora.
Czwartego dnia festiwalowa publiczność wybrała się w podróż na wyspy Trynidadu i Tobago oraz do Nowej Zelandii. Egzotyczne calypso i budzący skrajne emocje taniec haka zaczarowały namiot Skrzyżowania Kultur.
Trzeciego dnia warszawskiego festiwalu na scenie spotkali się mistrzowie, co już jest niejaką tradycją, starając się pokazać prawdziwe skrzyżowanie kultur, łączące różne tradycje, style. Finał to współczesne spojrzenie na tradycję.
Drugi dzień festiwalu to spotkanie z różnymi artystami, najpierw w trakcie konferencji, a później na wieczornym koncercie. Tego dnia za sprawą muzyki powędrowaliśmy nad Morze Śródziemne, nad Ocean Indyjski i do samej Afryki.
Pierwszy dzień Skrzyżowania Kultur przyniósł ciekawe dyskusje z zagranicznymi gośćmi na temat polskiej sceny etno/folk. W festiwalowym namiocie z kolei, na czterogodzinnym koncercie, teoria spotkała się z praktyką.
Gdy we wrześniu pojawia się charakterystyczna sylwetka namiotu pod Pałacem Kultury i Nauki jest to nieomylny znak: Skrzyżowanie Kultur nadchodzi! A fani world music, dawno już zaopatrzeni w karnety, odliczają dni do początku festiwalu.
Choć rano się jeszcze chmurzyło, po południu było ciepło i przyjemnie. Radomski plener przy ulicy Kozienickiej zapełnił się muzyką i liczną publicznością, na festiwal przyjechali widzowie z różnych części Mazowsza i Podlasia.
Pomysł na ten artykuł narodził się po spotkaniu z Misią, słynną fadistką. Przyjechała na koncert do Warszawy i od razu ustawiła się kolejka dziennikarzy, by zamienić z artystką parę słów. Kolejka była długa: stacje radiowe i telewizyjne, prasa kobieca i fachowa... Każdy miał kwadrans i do widzenia.
W ostatnim tygodniu sierpnia w Narolu, małej miejscowości na Roztoczu, odbyła się druga edycja Akademii Muzyków Wędrownych. Nauka tradycyjnych pieśni z Polski i Ukrainy oraz warsztaty lirnicze to tylko niektóre z punktów programu.
Drugi dzień festiwalu w Będzinie to tradycyjnie przedpołudniowe warsztaty, gdzie tym razem było nieco inaczej, i popołudniowe koncerty i kilka zapowiadanych premier. Finał z dawno nie słyszanym pod zamkiem Carrantuohill.
Jechałem do Będzina na pierwszy dzień festiwalu Zamek, przyznam się bez bicia, z nastawieniem, że niewiele może mnie zaskoczyć. Wydawało mi się, że znam już Flash Creep, Gwerenn, Strays i innych, na tyle, że... wydawało mi się.
Idea trzeciego dnia polegała przede wszystkim na tym, by jak najwięcej ludzi mogło uczestniczyć w proponowanych przez organizatorów wydarzeniach. Program tego dnia również skierowano do szerszego grona odbiorców.
Do Gorajca dojeżdża tylko jeden autobus dziennie. W około roztoczańskie lasy i pola, łagodny nurt rzeki Gnojnik, kilkanaście domów. Jeśli już ktoś obcy tu przyjeżdżał, to tylko po to, aby zobaczyć cerkiew z XVI w.
Podczas drugiego dnia Stockholm Folk Festival konieczność wybierania pomiędzy różnymi atrakcjami okazała się jeszcze większa, i o wiele trudniejsza. Co ciekawe, zasługa tylko częściowo leży po stronie organizatorów festiwalu.
Urlop to świetny czas na plenerowe spotkania z folklorem. My mieliśmy wyjątkowe szczęście. Na swej drodze natknęliśmy się na Redyk Karpacki podczas plenerowej imprezy w Łomnicy Zdroju, tuż pod słowacką granicą.
Dojechaliśmy na miejsce na kilkadziesiąt minut przed koncertem inauguracyjnym. Pierwszego dnia sztokholmski festiwal przywitał nas słońcem. Po całym dniu gęstych chmur i siąpiącego z nich deszczu była to miła odmiana.
W tym roku swój jubileusz obchodzi jedna z najciekawszych oficyn fonograficznych na świecie. Jako, że w Polsce pozostaje ona cały czas prawie w ogóle nie znana, pozwolę sobie przybliżyć pokrótce historię i działalność Sublime Frequencies.
Słowo się rzekło. Miesiąc temu przedstawiłam najciekawsze moim zdaniem lipcowe wydarzenia sceny etno, folk i muzyki tradycyjnej. Teraz nadeszła pora na przegląd muzycznego tygla z propozycjami na drugi miesiąc wakacji.
Niesamowita energia festiwalu w Czeremsze udzieliła się nam już po raz kolejny i to, mówiąc językiem muzycznym, "od pierwszych taktów". Program różnorodny, nawet bardzo, i jak poprzednio, nie zabrakło czarnego konia imprezy.
W połowie lipca, już siódmy raz mieliśmy przyjemność uczestniczyć w Karpackim Korowodzie - jedynej w Beskidzie Śląskim i Żywieckim imprezie na wzór słowackich, węgierskich, czy też rumuńskich "Domów Tańca".
Przyznam, że myślałem nad tym od kilku ładnych miesięcy. Słucham tej muzyki już od prawie 30 lat i praktycznie każdego roku inna płyta jest właśnie tą najlepszą, najciekawszą, odkrywającą nowe brzmienia i fascynacje.
Niedzielne spotkania z dawno niewidzianymi "w realu" znajomymi mogą zaowocować spontanicznym poszukiwaniem klimatów etno. Wszystko zaczęło się od jednego komentarza, a potem to etno samo już nas odnalazło...
Podobnie jak rok temu przedstawiamy Wam zestawienie koncertów i festiwali, których program jest godny polecenia fanom folku, etno i muzyki tradycyjnej. Na pierwszy ogień ciekawe, lipcowe wydarzenia muzyczne.
Ten festiwal to mistrzostwo świata. Pitzi obok Cyganek, sympatyczne babcie w strojach ludowych na telebimie i przesiąknięty potem młodych klub festiwalowy. Do tego belgijskie frytki w barach i tanie piwo wszędzie... Prawdziwy folk!
Nasi wykonawcy folk/etno/world music mają coraz więcej okazji do poznawania świata, a co za tym idzie do współpracy z zagranicznymi grupami. Taką szansę wykorzystali Vołosi i z gruzińską grupą 33A stworzyli ciekawy projekt.
Święto Kupały już za nami, zatem lato już nie tylko de facto ale i de iure. Południe Europy rozbrzmiewa już gorącymi, letnimi hitami. Oto porcja najświeższych, szerokorozumianych popfolkowych nowości, prosto z południa.
Jurta Muzykantów pojawia się w różnych miejscach w Polsce niosąc ze sobą pozytywną energię oraz ludowe i folkowe dźwięki. Tym razem projekt zawitał w warszawskim Aninie, na jubileuszu Chaty z Pomysłami. Było zacnie!
Rzadko się zdarza by jednego dnia świętować jubileusze tak zacnej instytucji oraz zasłużonej osoby dla promocji Bretanii i jej kultury w Polsce. Gdy jeszcze naście lat temu organizowali wspólnie fest-nozy, przychodziła na nie garstka. A dziś...
Mieszanie nurtów, łączenie tradycji z nowoczesnością, dźwięków generowanych elektronicznie, z tymi wydobywanymi z najprostszych ludowych instrumentów, wreszcie beatów z rdzennymi, korzennymi rytmami. Działo się w Skarżysku.
Gdy redakcja poprosiła o moją listę pomyślałem, że nie będzie to łatwe zadanie, gdy półki uginają się od dobrej muzyki, a tej na polskiej scenie folkowej nigdy nie brakowało i nie brakuje. Ale wybrać coś trzeba, bo tak kazali, zatem wybrałem.
Miał rację konferansjer, Krzysztof Trebunia-Tutka, prezentując zagranicznych gości festiwalu jako górali z Algierii i Sardynii. Dodając do tego koncerty naszych, z Beskidów i Podhala, można śmiało mówić, że to był góralski festiwal.
Trzy lata festiwalu zaowocowały już i wierną publicznością, i stworzeniem ducha tej imprezy. Mnogość wydarzeń festiwalowych powodował wręcz zawrót głowy. Wybór był naprawdę spory i to nie tylko dla osób lubiących ludowe tańce.
Sensowne wyznaczenie granic zjawiska zwanego muzyką folkową potrafi do białości rozpalić emocje. Wskazanie płyt ważnych dla polskiego folku - bez urażenia cudzych gustów czy zasług - to wyzwanie jeszcze bardziej ryzykowne.
Minął miesiąc od tego koncertu a ja nadal mam go w pamięci. Rzadko bowiem zdarza mi się być mile zaskoczonym czymś, po czym się tego nie spodziewałem. A tamtego wieczoru, w Sosnowcu, zaskoczyło mnie kilka rzeczy.
Na stadionie narodowym Orły męczyły się niemiłosiernie ze Zborną Ukrainy, a w kameralnym Instytucie Teatralnym odkrywało swój urok Białoruskie Polesie. Dwie poważne imprezy o wspólnym mianowniku - Wschodnia Słowiańszczyzna.
«1,
2,
3,
4,
5,
6,
7,
8,
9,
10»